wpis przeniesiony 10.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
#1
Upał. Trzyma. Dwa dni temu o 18.30 miałyśmy się zameldować u psiej pani alergolog na odczulanie. A upał wściekły nic sobie nie robił z wizyty lekarskiej. Dwoma tramwajami w każdą stronę trzeba było jechać. Ale, ale. Kudłata ma jeden gadżet. Kupioną w zeszłym roku za wielką wodą kamizelkę chłodzącą. Dwie godziny przed wyjściem z domu namoczyłam oną. Wody naciągnęła. Ciężaru nabrała. W zamrażalniku zaległa. Przed wyjściem na grzbiet Suki wrzuciłam.
Gdy wracałyśmy od pani doktor, coś mnie tknęło, by zrealizować psią receptę w pobliskiej aptece. Obejrzałam. Upewniłam się, że nie jest oblepiona kudłatym zakazem. Weszłam z Heniutką. Usiadła grzecznie obok mojej nogi. Pan zrealizował receptę. Podziękowałam, że mogłam z pacjentką wejść. I wmurował mnie pan magister słowami:
— Psy-przewodnicy zawsze są u nas mile widziani.
Wróciłam do domu i szukać Sadownikowi ułomności we mnie kazałam, które usprawiedliwiałyby słowa pana magistra, bo ja znalazłam tylko profesjonalną psią kamizelkę. Znalazł ułomność nie jedną... Poskarżyłam się telefonicznie Antence. Jak zwykle była sobą i tylko pozytywy umiała znaleźć, że Heniutka niby taka dobrze ułożona... Zadumałam się. W końcu od czego ma się przyjaciół? Nawet jeśli jeden z nich jest współwinnym wszystkiego Małżonkiem.
#2
Nocleg na południu Polski w nadchodzący weekend potrzebny dla dwóch par, w tym jedna z psem. Sadownik wczoraj obdzwonił wiele miejsc. W końcu załatwił. Relację zdawał wieczorową porą. Że zadzwonił tam, gdzie będziemy finalnie spać, i mówi. Że dwie pary. Jedna z psem. I czy tak może być. A na to pan Właściciel:
— Proszę pana, oczywiście, w końcu pies to też człowiek!
Serce rośnie na samą myśl o weekendzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz