środa, kwietnia 25, 2018

(2823+5). O miłości i prawdzie

Zaczęłam ją czytać w rocznicę wybuchu powstania w getcie. Wczoraj przy porannej kawie skończyłam.

To jest książka dla każdego, kto interesuje się duszą człowieka i tym, jak mu jest w takich nieludzkich warunkach. Polska jest przesiąknięta Oświęcimiem, gettami, zabójstwem, morderstwem — powiedział, a Ona zapisała. Bo my wszyscy, kilkadziesiąt lat później, z peselami nietkniętymi wojną, mamy jedno wielkie PTSD.

Nie jest albo dla młodych, albo dla starych, bo jest dla ludzi. Dla ludzi, którzy są delikatni, dla ludzi, którzy czują, że miłość jest czymś wielkim i ważnym. — powiedział zaraz potem, a Ona zapisała. Bo miłość była ważna wtedy, bo jest ważna teraz, jeśli nie najważniejsza.

Ludzie kierujący się miłością to byli ludzie w imię dobroci oddający się innym. Nawet nie umiem tego powiedzieć, bo to jest nie do wypowiedzenia.

*

Trzeba dać świadectwo, że i w piekle można było przeżyć piękne chwile. […] Czy to nie jest wielkie, że w takich warunkach była miłość? Ja uważam, że to jest wielkie. I że to trzeba utrwalić. Miłość to nie jest temat do publicznej rozmowy, bo to jest bardzo intymna sprawa. Nie umiem powiedzieć, co to jest miłość. Są takie sytuacje, które sprawiają, że ona jest. Sytuacje są różne — i dobre, i złe. Czasem miłość ratuje, czasem zabija.

*

Ale to, co przeżyje — zostanie. Jeżeli nie w nich, bo oni zginą, to w otoczeniu, w innych ludziach, którzy to zauważą. Ja zauważyłem. Ludzie bali się mówić o uczuciach, a jednak wielka miłość tam była.

*

Przecież nieprawdą jest, że Europa nie wiedziała o komorach gazowych. Nie wszyscy zabijali, ale wszyscy wiedzieli. Najłatwiej od potworności odwrócić głowę. Ale to nie pomaga, i tak pozostajesz świadkiem. Oswajasz się ze zbrodnią i chociaż nie bierzesz w niej udziału, jeśli nie protestujesz, zmieniasz się, stajesz się innym człowiekiem, który udaje, że nic się nie zdarzyło.

*

W styczniu 1943 Niemcy przystąpili do drugiej akcji wysiedleńczej. Tym razem napotkali opór, w getcie rozległy się strzały. To my strzelaliśmy. […] To były pierwsze — w Polsce i w Europie — strzały oddane do niemieckich żołnierzy na ulicach okupowanego miasta. Padł mit niezwyciężonego Niemca. Zaskoczeni Niemcy wycofali się z getta.

*

A jaka jest historia generała „Grota”? Wydał go jego towarzysz walki z wojny 1920 roku, we współpracy z zaufanymi ludźmi wywiadu AK. Widocznie „Grot” i jego środowisko nie znali się na ludziach. Bo to nie była jedyna ich wsypa. Zdrajców w AK długo darzono zaufaniem. Zdołali wydać Niemcom kilkaset osób, zanim stracili zaufanie swoich dowódców. A my nie byliśmy godni zaufania, chociaż nasi ludzie, nasi przyjaciele nigdy nikogo nie wydali. Czy mogliśmy czuć do niego sympatię? Ślepo stosowane zasady nie zmuszą do uczciwości. Trzeba też uwzględnić charakter człowieka, okoliczności i znajomości. Bardzo staraliśmy się o ten kontakt z AK. […] Nie udało się. Nikt z nami nie nawiązał kontaktu.

*

Kat i ofiara upodobniają się do siebie. Ofiara kryje się pod murem, ale jeśli wewnątrz zostało jej choć trochę siły, by się katu przeciwstawić, to może sama stać się katem, dotychczasowego kata zmieniając w ofiarę.

*

A wtedy miłość była ważna. Życie tam, w getcie, w pojedynkę było niemożliwe. Bez tego nie można było przeżyć i zostać człowiekiem. Zawsze trzeba było mieć kogoś do pary w tym sensie, że trzeba było mieć przy sobie drugiego człowieka, który myśli tak samo, który jest w ciebie tak samo wciągnięty, jak ty w niego. Dla którego zrobisz wszystko, a on dla ciebie. I to jest miłość. Znów dobry człowiek to ten, kto ma dla ciebie ciepło, daje ci jeść, uśmiecha się do ciebie.

*

Ludzie, którym to opowiadałem, pytali, czy to wszystko jest prawda. Tak, prawda. Toczka w toczkę. Koniec, kropka. Więcej już nic.

*

Słowa czasem bardziej rozbrajają niż odebranie broni.

Marek Edelman, Paula Sawicka, I była miłość w getcie,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz