środa, grudnia 12, 2018

3117. Wyższość ibuka nad papierzu

 wpis przeniesiony 12.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Prawie dwa tygodnie temu sączyła się z radia rozmowa o tej książce. Że dawno wydana po raz pierwszy — nakład wyczerpany. Że wznowiona w tym roku w kwietniu w papierzu i nakład już wyczerpany. Strzeliło mi do łba, ibuka istnienie sprawdziłam — jest! — klik, klik i zachwycałam się wisienkami z pierwszego rozdziału.

Przy tej książce odpocząć się nie da. Trzeba być uważnym i obecnym, gotowym na zadumę i przerwy. W moim przypadku kilka akapitów trzeba było ominąć, choć do weganizmu długo będę jeszcze szła.

Książka wspaniała. Obrzydliwe tylko to, by wybrać cytaty… pięć, osiem, maksymalnie dziewięć… nie udało się. Ten musi tu być, tamten też.

Przyjrzyjmy się chwili, której kształt nadaje czyjaś obecność z nami. (Dlaczego tak rzadko to robimy?) Jest bezcenna. I chwili, której kształt wyznacza czyjeś nieistnienie. I ona jest bezcennym momentem bólu.

*

[…] choć wysiłek jest nieunikniony, a cel nigdy ostateczny, to wszystkie nasze działania są tym, czym są i czym mają być – są istnieniem, są zrealizowaną dzielnością.

*

Akt miłości otwiera nas na istnienie, które inaczej trudno byłoby zrozumieć i przyjąć. I gdy miłość wynosi nas i poniża, daje najwyższą radość i zmusza do wytrzymania bólu, wówczas rozumiemy, że przekroczyliśmy powierzchnię, by znaleźć się we wnętrzu. W tym, co jest. I powinniśmy cenić te chwile, gdy wolno nam wniknąć bezpośrednio w samo istnienie, które w zwykłych okolicznościach wymyka się uwadze.

*

Odkrywane w miłości istnienie jest neutralne, a zarazem ostatecznie ważne.

     […] doświadczenie miłości szczególnie mocno formuje nasz stosunek do tego, co spotykamy na zewnątrz. Więc ostatecznie jesteśmy tacy, jaka jest przeżywana przez nas miłość. I taki również jest odkrywany i stwarzany przez nas świat.

*

[…] w głębokiej współobecności nasze mówienie jest słuchaniem.

*

[…] sens nie jest konstruktem intelektu przydawanym obserwowanemu zdarzeniu jako jego wykładnia. Sens objawia się w samym istnieniu, jako strona przywoływana przez inną jego stronę. Nie jest grą intelektu, lecz zawartością samej rzeczy, którą uchwycić można ze środka przeżywanego doświadczenia.

*

Miłość jest wniknięciem w czyjeś życie i zgodą na to, by ktoś nasze życie przeniknął.

*

To, co osobiste, porusza nas głęboko, wydaje się wyłącznie do nas skierowane, jedynie nam dane, wymierzone w nas i niedostępne innym. Zamyka nas w przestrzeni wewnętrznej. […] To, co osobiste, nader często jest tym, co najważniejsze. Dla nas.

*

Jesteśmy głęboko zdumieni i zaskoczeni, gdy odkrywamy, że istnienie dane nam bezpośrednio jest zarazem przed nami ukryte. Wystarczy, że zwracamy się ku niemu, a nie musimy gdzie indziej szukać tajemnicy. Jest tu. Wówczas wszystkiego można się spodziewać.

*

Drobnych zmian nie zauważamy, aż do dnia, gdy znajoma, łagodna rzeczywistość rozsypuje się pod dotknięciem ręki.

*

Nie chodzi o to, że za sprawą kontrastu codzienność nabiera wartości, której wcześniej nie miała, tylko o to, co w zwykłych okolicznościach trudno dostrzec. Nie mówimy o przypisaniu zdarzeniom sensu, którego nie mają, lecz o dopatrzeniu tego, co w nich jest.

*

[…] świat wykracza poza nasze wyobrażenia i plany, jest nieprzewidywalny w mnogości zdarzeń i zatrważający, wyślizguje się racjonalnym ujęciom, umyka porządkującemu i oswajającemu rozumowi i ostatecznie odsłania się przed nami w bogactwie nie oczekiwanym i nie chcianym, a jednak nie tylko potencjalnie możliwym, lecz także faktycznie obecnym.

*

Czy można marzyć o łatwym zwycięstwie, gdy przeciwnika mamy nie tylko na zewnątrz, ale i w sobie?

*

Nie jesteśmy istotami wyłonionymi, lecz wyłaniającymi się, skazanymi na trud stanowiący naszą szansę. Musimy stale rodzić się, jeśli chcemy istnieć.

*

[…] gdy o człowieku mówimy, że jest otwarty, mamy na myśli swobodę przyswajania świata, zdarzeń, informacji, ludzkich postaw i zdolność cieszenia się różnorodnością zjawisk. I sądzimy, że potrafi być w świecie w pełni obecny. Ale otwartość zwiastuje jedynie bogactwo zdarzeń, nie zapowiada, jakie będą.

*

Nieokreślony niepokój. Trudno powiedzieć, czy przed wyobrażonym bólem, czy przed otwierającym się życiem, które objawić się chce w gęstości.

*

Drzwi można w jednej chwili z impetem otworzyć, a potem strzelić nimi i zamknąć z powrotem. Otwarcie egzystencjalne wymaga czasu i powolnego dojrzewania. Jest procesem. Narasta. Przygotowujemy się, przebudowujemy stopniowo, część po części, komórka po komórce, aż stajemy się zdolni do zrywu otwarcia. Czyn ostateczny poprzedzony jest długotrwałą pracą organiczną w miąższu bytowania.

*

To samo „coś” może być dla jednego obiektem, a dla drugiego nie. Mogę minąć kamień nie zauważając go. Jeśli go jednak dostrzegę i kopnę, jego status egzystencjalny gwałtownie się zmienia. Dostrzeżony i kopnięty kamień to nie jest już anonimowe „coś” roztopione w bezmiarach bytu. Obiekty są bytami, które straciły anonimowość. Promieniują, prowokują, czekają, by ożyć naprawdę w polu naszej uwagi, której ofiarowują się bezinteresownie. Oczywiście status obiektu można zyskiwać i tracić. Może też być stopniowany w zależności od siły oddziaływania. Wstyd powiedzieć, ile zabiegów podejmujemy nieraz sami, by stać się obiektem uwagi.

Joanna Brach-Czaina, Szczeliny istnienia,
Wydawnictwo eFKa, Kraków 2012.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz