niedziela, listopada 04, 2012

590. Heterotopianką jestem

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Uprzedzenia. Są. Jesteśmy ich mało świadomi. Traktujemy je jako prawdę jedyną, regułę reguł, oczywisty porządek świata. Uwielbiam rozstawać się ze swoimi. Światy wtedy całe się przede mną otwierają. Nieznane lądy idei, myśli i ciekawych konstrukcji.

Olga Tokarczuk. Byłam święcie przekonana, że to kobiecy Proust polskiej literatury. Prousta przeczytałam w młodości. Na drugiego nie miałam ochoty. Nie zbliżałam się w związku z tym do literek pani Tokarczuk. I błąd! Wielki błąd!

Zaintrygowana komentarzem SuperPo30stki nabyłam i niech mnie diabli! Dobre! Bardzo dobre! Znakomite! Mogłabym przepisać pół książki. Co drugą stronę wetknięty jest papierowy paproszek informujący, że właśnie tam jest coś, co chwyciło mnie za serce. Wybór był trudny, ale Heniutka mówi, że te, które poniżej, są najlepsze. Zamówiłam na Gwiazdkę inne książki Olgi Tokarczuk. Myliłam się okrutnie. Pani Olgo, jak bez Pani można żyć?

***

Heterotopianie zupełnie inaczej rozumieją też słowo „rodzina”. U nich rodzinę może tworzyć na przykład jedna starsza kobieta i jej dwanaście kotów. Albo trzy przyjaciółki plus partner jednej z nich, bo wszyscy pasjonują się makrobiotyką. Albo dwie homoseksualne pary mieszkające w secesyjnej wilii, o którą trzeba dbać. W tym ostatnim przypadku także willa jest członkiem rodziny. (…) Heterotopianie nie muszą więc zgadzać się na uśrednione, ciągle uzgadniane dobro, które dla wielu jest wątpliwe.

*

Ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, co mówiła Jane Goodall. Obserwowała kiedyś kąpiące się pod małym leśnym wodospadem szympansy. Widziała, jak się bawią, pływają, komunikują. Ale też jak siedzą i przyglądają się strumieniowi płynącej wody, jak obserwują spadające krople, jak w milczeniu i bez ruchu przesuwają wzrokiem po falach.
     Goodall z niezwykłym wzruszeniem opowiadała o przeczuciu, które jej wtedy towarzyszyło. Miała bowiem wrażenie, że w tych wpatrzonych w nurt zwierzętach dzieje się coś ważnego i głębokiego. Że uczestniczą w doświadczeniu zmiany, a więc i upływu czasu. Oczywiście — choć słowa „kontemplować”, „myśleć”, „zastanawiać się” nasuwają się tutaj same i trzeba bardzo lawirować, żeby ich uniknąć — muszę być czujna i stosować się do pamiętnego zalecenia Lloyda Morgana o pierwszeństwie najprostszych mechanizmów w interpretacji zachować zwierząt. Jane Goodall jednak nie przejmowała się wskazaniami tego Okhama etologii i jasno wyraziła swoje przypuszczenie — obserwując szympansy, widziała, że był w ich zachowaniu jakiś rodzaj zadumy nad ruchem, że i one mają zdolność do refleksji, do bycia-w-czasie w jakiś głębszy sposób. Że być może one też doświadczają czegoś na kształt naszego przeżycia religijnego.

     (…)
     I wreszcie Jane Goodall — wąziutka ścieżka zarezerwowana dla tych, którzy mają wrażliwość, zmysły, rozum i uczciwość, żeby przeniknąć uprzedzenia i iluzje. Spojrzeć przez te dziwne maski i ujrzeć pod nimi inne, niepojęte i bliskie nam istoty, jakimi są zwierzęta.

*

Pewien obcokrajowiec, który właśnie z zaparciem uczy się języka polskiego, pogratulował mi atencji, z jaką obdarzamy w naszym kraju zwierzęta, zwłaszcza psy. Nie zrozumiałam go.
     Wytłumaczył mi więc starannie, że przy polskich drogach stoją specjalne znaki drogowe z napisem „Piesi” i że niczego takiego nie widział dotąd nigdzie na świecie. Swoją drogą, nigdzie tyle psów nie biega wolno i bez opieki. To piękne i humanitarne ostrzegać kierowców, by uważali na psy; wiadomo, ile biednych zwierząt wpada pod koła samochodów każdego dnia. Do tej pory wydawało mu się, że jesteśmy nieczuli na prawa zwierząt, a wobec zwierząt domowych — wręcz nieodpowiedzialni. Jako przykład wskazuje mi los podwórkowych kotów, które obserwuje codziennie ze swojego akademika, albo psy na łańcuchu na polskiej wsi, co w jego kraju traktowanie jest jak przestępstwo. Dlatego bardzo docenia ten drobny przełom w naszej mentalności — znaki ostrzegawcze.
     Z żalem muszę mu wyjaśnić to nieporozumienie.
     — Jak to? — oburza się. — Przecież jest ptak-ptaki, plik-pliki, prawda?

Olga Tokarczuk, Moment niedźwiedzia,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz