wpis przeniesiony 10.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Opowieść dla przyjaciela... tia. Czytana namiętnie w wieku nastoletnim pełniła rolę plastra na katastrofę wieku pokwitania. Dziś myślę, że owo czytanie było dowodem na to, że pal sześć autor, człowiek i tak wyczyta, co chce, co mu potrzebne. Tak czy inaczej w ten sposób poznałam panią Poświatowską.
Od wielu, wielu lat wydaje mi się, że jako nastolatka nie czytałam wcale, a jednak czytałam, ale tylko biografie. To nie byłam ja — myślę sobie dziś o tamtej biografio-pożerającej wersji mnie.
Gdy więc — o zgrozo, będzie już pewnie miesiąc temu — Gepardzica doniosła, że w mgnieniu oka połknęła (drapieżniki tak mają) biografię Poświatowskiej i jest w jej posiadaniu — pożyczyłam, bo byłam ciekawa. Ciekawa jednak nie na tyle, by tę książkę mieć.
Leżała, bo wciąż pojawiały się książki ważniejsze, pilniejsze. Zagroziła więc terminem zwrotu Właścicielka i dobrze, więc w długi weekend i ja dziabnęłam tę książkę. Nie wiadomo, czy tak szybko się „czyta”, bo tak ładnie złożona, czy dlatego, że życie poetki ciekawe. Została mi jedna różnica w stosunku do mnie czytającej biografie kiedyś. Gdy skończyłam Uparte serce, psychoterapeutka we mnie została z niedosytem, że nigdy nikomu nie będzie dane poznanie snu z dzieciństwa Haliny Poświatowskiej. Bardzo chciałabym go znać.
[...] chce tylko wiedzieć, kiedy będzie mogła pójść do szkoły. Gdyby mogła do niej chodzić, znaczyłoby, że jest zdrowa.
*
Pod blokiem obejmuje ją mocno, żeby zwolnić jej kroki, i mówi:
— Nie śpiesz się, śpieszą się tylko naiwni, którzy myślą, że można gdzieś zdążyć.
*
— Nie jest już pani dzieckiem. Sama pani ma pamiętać, że nie wolno pani wchodzić pod górę, dźwigać, tańczyć, jeździć na rowerze, biegać...
— Będę pamiętać — zapewnia Halina. Wychodzi za drzwi i zbiega po schodach.
*
— Sama się dziwię, że tak dobrze się przy tobie czuję — mówi mu [Leopoldowi Zgodzie] kiedyś. — To chyba dlatego, że ty nic nie udajesz i nie wymagasz udawania ode mnie.
*
— No tak — wzdycha Halina. — Bo ludziom się wydaje, że mnie się nie chciało żyć. A mi się chciało i chce. Bardzo. Tylko powiedz: jak?
Po chwili dodaje:
— Poldku, zabierz mnie z tego szpitala. Wykradnij mnie na chwilę.
— Daj spokój — obrusza się Leopold. — Co potem powiedzą...
— Co potem to nieważne, ale teraz zróbmy tak, żebyś mnie wykradł.
Idą na Rynek. Halina siada na łańcuchach przy kościele Mariackim, wymachuje nogami, odsłaniając halkę pod spódnicą, i pyta:
— Powiedz, czy może być piękniejsze miasto niż Kraków?
Kalina Błażejewska, Uparte serce. Biografia Poświatowskiej,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz