sobota, sierpnia 23, 2014

1106. Jak zostałam bogaczem, czyli psem ogrodnika

 wpis przeniesiony 11.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nie znoszę zamkniętych osiedli. Idealistka we mnie nie da się zamknąć w getcie na własne życzenie i za własne pieniądze. Płoty, które mówią wszystko o stosunku tych, co w środku, do tych, co na zewnątrz; o braku nadziei i złudzeń, o braku chęci, o niewyobrażalnym braku zaufania, o tępym, krótkowzrocznym wzroku, co widzi tylko własny nos i obrys budynku. No nie.

Co na ten styl życia powiedzieliby Walczący w Powstaniu Warszawskim? — pytam w myślach. No nie.

Przemawia przeze mnie szczera i luksusowa zazdrość i niemoc, że ja nie uczestniczę w śnie wymarzonych z prospektu najpiękniejszych, najinteligentniejszych, najlepiej położonych, jedynych takich i szczęśliwie zrealizowanych projektów mieszkaniowych, gdzie nawet jednopokojowe mieszkanie nie jest mieszkaniem lecz mini apartamentem lub studiem — powie wielu. No tak.

I paru moich Przyjaciół, co właśnie tak mieszka, czytając tę notkę ma prawo mieć delikatnie rzecz ujmując negatywną reakcję. Ja nie czepiam się Ich wyborów, a Oni nie czepiają się mojego podłego myślenia — przynajmniej taką mam nadzieję. Gorzej, u niektórych bywam, przymykając oko na płoty, w końcu nie moje. No tak.

No i proszę, stało się. Zostałam jeszcze jednym pieprzonym krezusem, a w zasadzie krezuską nie ruszając się z hamaka. Moje śmieci od dwóch dni są zamykane na klucz. Dla mnie bez wartości, dawniej przydawały się temu czy innemu człowiekowi. Teraz nic z tego. Nie spotkamy już z Henią pana Piotra. Nie porozmawiamy. Nie wymienimy uśmiechów. Już nigdy nie będziemy sobie życzyć spokojnej, bezpiecznej nocy. No tak.

Co na ten nowy kapitalistyczny porządek, który finalnie dopadł i mnie, powiedzieliby Walczący w Powstaniu Warszawskim? Nie chcę znać odpowiedzi. Proszę, nie umieszczajcie w komentarzach powodów, dla których te śmieci muszą być zamykane. Znam te powody. Znałam też z widzenia wszystkie Osoby, które regularnie przy osiedlowych śmietnikach się pojawiały. Mówiliśmy sobie dzień dobry i życzyliśmy dobrego dnia. A w środku wciąż mam tę samą odpowiedź: no nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz