wpis przeniesiony 13.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Już można kupić ją w papierze. Gdy ja o niej myślałam, był tylko e-book, więc pierwszy nieśmiały i tylko w wyobraźni krok w stronę elektronicznych książek wtedy zrobiłam. Teraz bojkotuję książki, które choć mogłyby wyjść jako e-booki, wychodzą tylko w papierze.
W kolejności odpowiedniej książeczki ustawiają się nawet na wirtualnej półce. Przyszedł czas i na lubianą bardzo przeze mnie Agnieszkę Graff.
Znów w zadziwieniu pozostałam, że Matka feministka jest książką konserwatywną — dla mnie nie jest, dla mnie to książka o projekcie „normalność”, który wciąż na realizację czeka.
Znów, nadal i wciąż, nie mogę się nadziwić, że Graff — przebystra, doświadczona osoba — naprawdę nie spotkała nigdy „wózkowej”. Zazdroszczę, po prostu zazdroszczę. Nie ma już takiej wózkowej, co na łeb mi wejdzie, a tylko ja wiem, ile czasu zajęło mi nauczenie się obsługiwania tego modelu społecznej nadmuchanej najważniejszości.
Poza wszystkim, ta książka ożywia, dotyka istoty człowieczeństwa, budzi marzenia, rozgrzesza z optymizmu i wiary w ludzi, popycha do szaleństwa, by nie ustawać, by rozwijać się, by pomagać rozwijać się innym.
Odkryłam śmieszną dość cechę elektronicznych książek. Książka Halber ma 4042 jednostek. Książka Agnieszki Graff ma ich 6799. Ha, ha, a mi to nic nie mówi. Dziś widziałam w księgarni pierwszą z nich. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona jej grubością. Myślałam, że to książczyna, w kategoriach objętości. Z przyjemnością uśmiechnęłam się do półki na regale z książkami, nie przybył ani jeden centymetr. Duma mnie rozpiera.
[...] psychika ludzka jest bytem językowym, jesteśmy tym, co sobie opowiemy, a to, co sobie opowiemy, jest zrobione ze słów — w związku z tym, jeżeli nabierzemy pewnego dystansu do swojej opowieści, zaczniemy ją opowiadać na przykład ironicznie, jakoś inaczej, wchodząc w dialog z inną opowieścią, to możemy zmienić samych siebie.
*
[...] tożsamość tej samej osoby, jeśli zostanie opowiedziana innym językiem, będzie czym innym. To nie są puste gry intelektualne, tylko rzeczywistości psychiczne, samoistne ludzkie światy.
*
Po to się czyta, żeby zrozumieć, kim się jest.
*
Wiemy, że świat jest opowieścią, ale skoro tak, to tym bardziej musimy zadbać o to, żeby nasza opowieść o świecie była sensowna. Innymi słowy, sens nie przychodzi z zewnątrz, sens jest zawsze produktem ludzkiego wysiłku. Więc nasza odpowiedzialność jest gigantyczna, bo musimy sobie ten świat sensownie opowiedzieć tak, żeby dało się w nim żyć.
*
Problem z kobiecością polega na tym, że ona jest zdefiniowana w opozycji do władzy, kompetencji, samowystarczalności — jako podległość i opiekuńczość. Że to nie ma nic wspólnego z biologią, za to wiele z systemem władzy, który się legitymizuje poprzez odniesienie do biologii.
*
A mówiąc serio, nigdy nie wstydziłam się tego, że moje poglądy ewoluują, że się rozwijam intelektualnie. Nieustannie rewiduję moje poglądy na tematy, które mnie interesują, co jakiś czas sprawdzam, co myślę.
*
[...] wiara w dobro człowieka i głębokie poczucie, że różnorodność, w tym różnice w światopoglądowe, są czymś dobrym, że z różnic rodzi się coś ciekawego, nowa całość.
*
Zakładam, że jak ludzie mają różne poglądy to jest dobre i ciekawe, i należy to zgłębiać. W Polsce tak się nie rozmawia. Jak wygłaszam pogląd inny niż przedmówca, to następnie ten przedmówca albo usiłuje mnie zglanować, żeby mnie przekonać, uświadomić, że się mylę i jestem nedouczona albo się na mnie obraża. Albo oskarża o zdradę. Czy tak trudno wytrzymać, że się różnimy?
*
Łatwość, z jaką w Polce odrzuca się wszelkie kontrargumenty, piętnując rozmówcę jako przygłupa, faszystę, komucha, Żyda, wszystko jedno, jest dla mnie przerażająca; ja pod tym względem jestem nie stąd.
Agnieszka Graff, rozmawia Michał Sutowski, Jestem stąd,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)