piątek, maja 22, 2015

1342. Orientacyjno-miłosny patchwork

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jest Osoba, którą spotkałam na swojej drodze, choć nigdy nie znaleźliśmy się w tym samym punkcie czasoprzestrzeni. Ta Osoba. Niebywale świętująca swoją kobiecość. Z każdym Jej słowem rósł mój podziw dla kobiecości. Budziło się we mnie nieznane pragnienie świętowania własnej kobiecości. W ten sposób ta Osoba stała się moją Nauczycielką.

*

Przypomniało mi się, jak rok temu byliśmy całym Stadem w parku. Heniutka węszyła w trawie, a my rozmawialiśmy o tym, że orientacja seksualna jest niczym los na loterii — nie można jej sobie wybrać i przez całe życie jest się albo w większości — z wszystkimi związanymi z tym przywilejami — albo w mniejszości z wszystkimi trudnościami dotyczącymi nie tylko materialnego świata. Wyobraź sobie — zaproponowałam Sadownikowi — że ten świat urządzony jest inaczej, to my heterycy jesteśmy w mniejszości. Kobiety kochają kobiety. Mężczyźni kochają mężczyzn i nikt nie wyobraża sobie niczego bardziej naturalnego. Jest wypracowany przez tysiąclecia rytuał uświęconych spotkań w celu poczęcia nowego życia. I teraz pomyśl, że jesteśmy częścią takiego świata. Jak mam wytłumaczyć, że kocham mężczyznę, przecież to nienaturalne.

*

Niedawno dyskutowaliśmy. Nie pamiętam kontekstu. Pamiętam, że Sadownik powiedział: nie wyobrażam sobie, że mógłbym się kochać z mężczyzną. No cóż — uśmiechnęłam się od ucha do ucha i odpowiedziałam — ja sobie nie tylko potrafię to wyobrazić, ale czerpię z tego ogromną przyjemność i satysfakcję.

*

Kiedyś rozmarzyłam się, że wchodzi się do sklepów z odzieżą, a tam wszystkie możliwe numery i tęgości spodni, sukienek, a każdy ciuch we wszystkich możliwych kolorach. Nie ma podziału na płeć. Pani bierze spodnie. Pan bierze kwiecistą sukienkę. Idziesz po ulicy i… co najwyżej widzisz pięknego człowieka. Nie byłoby łatwo, ale fascynująco. Gdy teraz o tym piszę, przypominają mi się słowa Olgi Tokarczuk z wstępu do książki Judith Butler.

Co kryje się bowiem pod pojęciami „kobiety” i „kobiecości”? Co mieści się w tym zbiorze i co wyznacza tę cechę? I co to w ogóle znaczy „kobieta” i „mężczyzna”?
     Weźmy film
Gra pozorów Neila Jordana, w którym bohater zakochuje się w pewnej kobiecie. Nie ma co do swojego uczucia żadnych wątpliwości, podobnie jak nie ma wątpliwości, że obiekt jego uczucia jest kobietą, ponieważ  w y g l ą d a  jak kobieta. Okazuje się jednak, że to powierzchowne wrażenie jest mylne i ukochany obiekt jest raczej mężczyzną. Nasz bohater „zakochał się w kobiecie”, lecz po odkryciu, że obiekt nie jest kobietą, jego miłość nie mija.

Olga Tokarczuk, „Kobieta nie istnieje” w książce
Judith Butler, Uwikłani w płeć,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008.

***

Jeśli chodzi o orientację seksualną dostała mi się w tym życiu heteroseksualna karta. Nie ma w tym żadnej mojej zasługi. Jeśli chodzi o orientację estetyczno-intelektualną to zdecydowanie jestem bi i… uwielbiam to. Sięgnęłam więc po tę książkę, ponieważ mam świadomość, że jestem w większości, mam w związku z tym masę przywilejów i klapki na oczach. Chciałam poznać inne perspektywy. Na raz nie dałam rady. Przeczytałam pół. Odłożyłam. Przeczytałam inną. Wróciłam. Skończyłam. Było warto.

     — Tak? — uśmiecham się kokieteryjnie. — A co takiego pana fascynuje w kobietach?
     — Delikatność! — odpowiada bez namysłu. — Te słodkie fatałaszki, pończoszki… Intryguje mnie, jak się czuje człowiek ubrany w coś takiego. Jaką trzeba mieć osobowość, żeby czuć się w tym dobrze. I ja chcę mieć tę osobowość — na chwilę, na dwie. A potem bezpiecznie wrócić do swojego ciała.

*

Do Paryża przyleciałam na zaproszenie dwóch innych pań: Carli Boni i Marie-Laure Picard. Kilka dni wcześniej stały się najsłynniejszą parą we Francji. Sąd przyznał im obu równe prawa rodzicielskie do trzech dziewczynek urodzonych przez Marie-Laure. To nie lada precedens w kraju, w którym jeszcze w 1982 roku homoseksualizm był przestępstwem.

*

— Wczoraj na stołówce jeden chłopak powiedział mi: „Kocham cię tak bardzo, że zrobię dla ciebie wszystko”. A ja spojrzałam mu w oczy, o, tak głęboko — Gulietta zwęża oczy i rozchyla usta. „Naprawdę wszystko?” „Wszystko”. A ja: „To zjedz za mnie brokuły!”

*

A tu — podsuwa mi opasłą książkę historyczną — znajdziesz informację, że do XII wieku homoseksualiści mogli wychowywać dzieci. Zabroniono im tego dopiero w czasie krucjat, kiedy Kościół potrzebował pieniędzy. Bo jeśli ktoś umierał bezdzietnie, jego majątek łatwiej przejmował kler.

*

     — Ludzie mówią: jesteś gejem, to znaczy, że nie chcesz mieć dzieci. A ja zawsze chciałem — wzrusza ramionami Sebastian. Smaruje kolejną tartinkę, którą dziewczynka połyka w całości. — Ostatnia, kotku, będziesz grubaskiem. Mamy spory kłopot z Coco, bez ustanku je. Nie wiesz, co z tym zrobić?
     Ma trzydzieści siedem lat. Przystojny brunet, dyrektor personalny w dużej firmie.
     Paul, czterdzieści siedem lat, delikatnej urody, o kobiecych ruchach, jest lekarzem. W stanie wojennym woził dary do kościołów w Polsce. Ich miłość trwa już dwadzieścia lat.

Katarzyna Surmiak-Domańska, Beznadziejna ucieczka przed Basią.
Reportaże seksualne
, W.A.B., Warszawa 2007.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz