Bo Stehlíka okolice, bo kryminał, bo seria, czyli bez zmian. Skończyłam zaczęty u Bliźniaczej Liczby kryminał i znów smutno, bo nie wiemy, ile czasu upłynie, nim zobaczymy się znów. Wróciłam na amen.
Drugi tom z Mariánem Holiną… dobry, choć zdecydowanie mniej bohaterów, za których dobro trzyma się kciuki. Czy jest trzeci tom? Nie wiem. Na polskim rynku wydawniczym przekładu nie ma. Wracam więc do swoich książek.
Zawsze to samo. Pogoda wyżywa się na biednym świecie, po czym udaje, że nic się nie stało, pomyślała Vanda, wyglądając przez brudną szybę. Po kilkudniowych opadach gęstego śniegu niebo było wysokie, lazurowe, bez chmurki. Rozpościerało się nad Pragą z miną niewiniątka, jakby nie miało nic wspólnego z popękanymi rurami, zimnicą i innymi nieszczęściami.
*
Ludzie obserwują się nawzajem, czasem nawet rozmyślają o nieznajomych. Nieświadomie dostrzegają zmiany. Wszyscy rejestrujemy dużo więcej spraw, niż nam się wydaje. W podświadomości odkładają się trudne do opisania rzeczy. Tajne. Sekrety, które nosimy w głowach lub pod ubraniem. Mamy problem z ich zdefiniowaniem, ale czujemy, że obok nas przeszło właśnie zmartwienie, pożądanie lub smutek.
*
Proste jak strzał w pysk, pomyślał Marián. Dlaczego tak rzadko przychodzą nam do głowy najprostsze rozwiązania? Dlaczego je odpędzamy? Wstydzimy się, że są za mało wysublimowane? Czy zawsze musimy kombinować, dochodząc do najprostszych spraw?
*
Pisał o tym Jung. Synchroniczność. Równoległe pojawienie się kilku zdarzeń, niebędących ze sobą powiązanych przyczynowo, a jednak mających wspólne znaczenie dla obserwatora. Marián interpretował to na swój, charakterystyczny dla śledczego sposób. Jeżeli jakaś, wcześniej ukrywana, informacja miała się pojawić, pojawiała się niemal zawsze w kilku miejscach naraz.
*
Marián wiedział, że to się wydarzy. Kiedy Šotolová nie otrzymała raz odpowiedzi na zadane pytanie, zadawała je ponownie. Pani kapitan nigdy nie zapominała o pytaniach, które ktoś pozostawił bez odpowiedzi.
*
— Nie mam pojęcia, co ty tu jeszcze robisz – stwierdził, już normalnym tonem. — Nie umiesz po prostu powiedzieć szefowi, żeby się od ciebie odpieprzył?
— Dobrze wiesz, że umiem — zapewnił go Marián. — Z tym że ciotka Jozefína, której zawdzięczam w życiu wiele dobrego, mówiła, że spławić człowieka można na dwa sposoby. Jeden jest głupi, drugi mądry. Nauczyła mnie tego drugiego.
Wstał, wziął płaszcz, wyszedł z gabinetu. W drzwiach uśmiechnął się jeszcze do szefa.
— Dziś ciocia byłaby ze mnie bardzo dumna.
*
Nikt nie jest niezastąpiony, słyszał bez przerwy. Naprawdę nie miał pojęcia, skąd ludzie biorą takie bzdury. Przecież było na odwrót. Każdy jest niezastąpiony. Po każdym pozostaje luka. Życie było pełne luk.
*
— Martwy adwokat może poczekać, żywy seryjny morderca nie — wyjaśnił krótko Karoch Divišowi na porannej odprawie w swoim centrum dowodzenia. — Wracasz do Mariána, dupa nam się pali.
*
— Ale kto tu kogo skrzywdził? — nie rozumiał Diviš.
— Trudno powiedzieć. Poczucie krzywdy jest bardzo subiektywne, czasami nie da się ocenić tego z zewnątrz — odpowiedział Marián.
*
— Gdybym wyznał prawdę już wtedy, w niedzielę, być może jeszcze by tu siedziała — wyszeptał, jakby mówił wyłącznie do siebie. — Może nie tu, może siedziałaby w więzieniu, ale żyłaby. Więzienie da się przeżyć. Śmierci nie.
*
Czesi uwielbiali technologię i obchodzili się z nią właśnie tak, jak ludzie zwykle obchodzą się z czymś, co kochają: impulsywnie, z niemałą dawką kreatywności, i nie mniejszą braku logiki.
Iva Procházková, Roznegliżowane, przeł. Julia Różewicz, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz