sobota, maja 18, 2019

3282. Dotknięta

Książki tej Autorki w Polsce wychodzą wyłącznie w „papierzu”. Normalnie olewam wydawnictwa reprezentujące taką postawę, ignorując książkę. Ale nie w przypadku Linde. Choć wciąż czeka na półce jedna jej opowieść, tę musiałam mieć tak szybko, jak się da. Ostatnią rzeczą, którą wczoraj zrobił Sadownik, nim w godzinę doszedł do 39,5°C, było odebranie gdzieś na mieście i przyniesienie do ula tej przepięknie wydanej książki.

Okładką zachwycałam się po wielokroć — przed czytaniem, w trakcie i po wszystkim — głęboka matowa czerń, połyskująca czerwień, oszczędność kształtów, która z każdym rozdziałem nabiera głębi. Jak zwykle (w przypadku Autorki) dobry papier — tak wydane książki cudownie trzyma się w dłoniach.

Rzuciłam wszystko inne, co czytam, bo gdy się zacznie tę książkę, nie można się oderwać. Sadownik faszerowany lekami spał, a ja pochłaniałam, nie mogąc odłożyć na później. Teraz? Teraz niecierpliwie czekam na wrażenia Kaan po byciu z tą opowieścią.

Miałam głęboką nadzieję, że będzie to nasza wspólna szczelina, więc zaczęłam mówić: mówi się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, ludzie mówią, że takie rzeczy umacniają, ale nie bardzo wiem, ile taka siła miałaby być warta. Jak sądzisz? Popatrzyła na mnie takimi niezgłębionymi oczami: nie, niektórych doświadczeń nie chce się mieć, niezależnie od tego, co ci dają.

*

Więc milczałam i on milczał, jak się milczy, gdy nie nadszedł czas na wyjawienie tajemnic, które wcześniej czy póżniej trzeba będzie wyjawić.

*

Myślałam o tym, co Grace przed chwilą powiedziała, czy naprawdę można być samemu odpowiedzialnym, czy nie jesteśmy wszyscy spleceni tak, że jeśli pociągnie się za jakąś nitkę, to zaraz inna nitka poruszy się gdzieś indziej? A jeśli pociągnęło się za jakieś oczko, to dlatego, że już kilka innych się spruło? Czy w ogóle da się odróżnić człowieka od innych ludzi? Musi tak być, bo czym byłaby samotność?

*

Może było tak, że najpierw zakochałam się w tej, którą była kiedyś, a długo potem w tej, którą się stała.

*

To w wyobraźni, w dzień i w nocy, dokonują się zmiany. Ale co się zmienia i jak, dowiadujemy się dopiero po fakcie.

*

Ten gest włączył we mnie ciepło, o którym nie wiedziałam, że wciąż je mam, gazowana krew, którą potrafi obudzić tylko skóra drugiego człowieka.

*

Kiedy wszystko na pozór wydarza się nagle, kiedy to, co dobrze znamy, pojawia się w nowej postaci, trudno rozpoznać siebie i innych. To bolesne błądzenie, jedyne, czego człowiek pragnie, to żeby czas się zatrzymał, aż człowiek znów się rozpozna w tym, co kiedyś było takie komfortowe i bezpieczne.

*

To, że zdawała się nie rozumieć, co się we mnie dzieje, pojmowałam tylko tak, że wcześniej czy później mnie skrzywdzi. Jeśli nie za pomocą noża, to czasu.

*

Nie mam pojęcia, które kłamstwa sprawiają, że jesteś w stanie co rano wstać z łóżka.

*

Dlaczego nie powiedziałaś tego wcześniej? Jej głos był ostry: bo niektóre rzeczy są zbyt trudne.

*

Nikt nie wychodzi bez szwanku ze swoich doświadczeń.

*

Czym jest miłość, jeśli nie zgodą na to, co niemożliwe. Przecież ja też mam swoje tajemnice.

*

[…] pozwoliłam im patrzeć. Oto moje nieszczęście, myślałam, bierzcie, ile wlezie. A jeśli chcecie użyć mojego cierpienia, żeby przykryć własne życia, proszę bardzo. Siorbcie w siebie fantazje o tym, co takiego mi się przytrafiło, żebyście mogli porównać i upewnić się, że nigdy nie znajdziecie się tam, gdzie ja się znalazłam. Ale wierzcie mi. W każdej chwili, każdy może stracić wszystko. To cierpienie jest tak samo wasze, jak i moje, nie jest ani święte, ani tajne. Pękanie jest tak samo trywialne jak kupowanie dzieciakom cukierków w sobotni wieczór.

*

Ta sama młoda dziewczyna ustąpiła mi miejsca w autobusie, kiedy weszłam, utykając, ale odwróciła się, zanim zdążyłam się uśmiechnąć. Idiotyczne rozczarowanie. Być tym, który pomyślał o kimś coś więcej, niż tamten pomyślał o tobie.

Ida Linde, Mama mordercy,
przeł. Justyna Czechowska, Lokator, Kraków 2019.

suplement niedzielny (19.05.2019)
Kaan już przeczytała. Zwróciła uwagę na poniższy cytat. Nie wiem, jak to się stało, że go pominęłam. Teraz? Teraz czekam na wrażenia Georginii. A może czekamy razem z Kaan? My dwie dotykające już tej książki i przez nią dotknięte.

Powiedziałyśmy coś nieznacznego, czasem to nie znaczenie słów odgrywa rolę, ale fakt, jak rozciągają nitki pomiędzy ustami. Ważne, że powstaje siatka, w którą można schwytać to, co rzeczywiście ma sens.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz