Biały Kruk:
Zwłoki bez zwłoki do jadalni!
Jabłoń:
(balkonik w dłonie i pobiegła)
Jabłoń, która nie rodzi, należy wyciąć, usłyszałam.
Jak to jest: żyć, być, śnić i nieprzerwanie marzyć,
gdy prawie ci wmówiono, że jesteś taką Jabłonią?
Jak to jest kwitnąć przez cały rok? Rozkwitać każdego dnia?
Podczas wczorajszej podróży do Małej Danii kształt intensywnego żółtego zachwycił mnie nieraz. Cyk!
Oczywisty dla mnie widok — pomyślałam po raz pierwszy w życiu — za dziesięć, piętnaście lat będzie można spotkać już tylko w baśniach. Cyk!
Drzewom przy szosach, póki jeszcze są, należy się projekt — przyszło do mnie. Plan jest.
Drzewko znane z tego, że się czepia*, byłoby zachwycone, gdyby dziś był wtorek. Niestety, z kalendarzem nie ponegocjujesz — piątek, piątek i jeszcze raz piątek. Jakby było mało, kontrola sęków w stopie odbywała się obok, w gabinecie nr 1, a tam czasoprzestrzeń kiepsko zakrzywiana.
Bez gipsu, w ortezie
na niewyobrażalnie długo jeszcze.
______________
* zła i niepoprawnie użyta kreska.
Georginia ma Frenda o uroczym uśmiechu. Frend był u swojej Mamy i zrobił wiele zdjęć kudłatym duszom, którymi Ona się opiekuje. Wracam i wracam z uporem maniaka do jednego z kudłatym skupieniem i zatrzymaniem. Chcę je tu mieć pod ręką. I już.
Jednocześnie, z lekką premedytacją uderzam w stół, by odezwały się nożyce Saxifragi i wycięły troszkę kudłatych pikseli — Georginia i ja je uwielbiamy.
fot. Frend.
W wigilię dzisiejszego dnia kupiłam te słowa na pniu:
Nie chcę oddać moich dni,
spotkań i uczuć, zachwytów czy łez
walkowerem.
Kaan
*
(kolejną, okrutnie czarną nocą
utknęłam na znaku zapytania)
gdzie jest moje życie?
*
A rano na dobry początek taka piękna kromeczka rozłożyła mnie cudownie na łopatki.
Kaan.
*
(i przyszło, nie wiadomo kiedy, i oddech pozwoliło złapać)
najgorsze nie musi się wydarzyć.
Sadownik:
(o ślubie, komentując wysokość rachunku z apteki)
To był najgorszy rodzaj transakcji…
…z odroczoną płatnością.
(po chwili)
W sumie nie ma co się dziwić,
należysz już do klasy oldtimerów.
Siedemdziesiąt pięć procent zawartości cysterny czyta. A Jabłoń nie — sama dla siebie co dnia przez półtorej godziny stanowi tym samym kuriozum. Nie czyta, nie dlatego, że nie przeprosiła się z papierem, ale dlatego, że dioptrie narzucone na maseczkę, którą dopływa czysty tlen, nie czynią pisma czytelnym.
Nurkując na sucho — ciśnienie odpowiada ciśnieniu panującemu na głębokości 25 metrów — w przerwach między trzema cyklami terapii tlenowej podczytuję przez ramię lektury sąsiadów. Dziś powalił mnie duchowy aspekt zdania wyjętego z książki dotyczącej zarządzania (początek jakiejś procedury):
We appreciate the fact that a choice must be done.
AA nie powstydziłoby się takiego sformułowania, a mi dało ono do myślenia…
Docenić miejsce w życiu, w którym teraz jesteśmy? ● Ze złamaną kością w stopie, z niegojącą się od kilkunastu lat raną, z ramieniem, po którym od kilkudziesięciu godzin zostało tylko wspomnienie, z piskiem w uchu, który nie ustaje od wielu miesięcy. Czy damy radę? Witamy się serdecznie, znamy swoje imiona, z każdym kolejnym dniem jesteśmy dla siebie mniej anonimowi, dzielimy nadzieję, życzymy sobie dobrego dnia i do zobaczenia jutro.
Kończona przed pechem, jeszcze na króciutkim urlopiku. Od lat na nadmorskie odpoczywanie zawsze zamawiamy jeden dzień padania od rana do wieczora. W tym roku nie tylko padało, ale i duło. Z kawusią w fotelu w tym czasie kończyłam przedostatni tom Ziemiomorza. Nie śpieszyłam się, a mimo to skończył się szybciej, niż myślałam.
Ciekawe, że przed pechem i po pechu te same cytaty chcę tu mieć pod ręką — ktoś we mnie nie połamał się wcale.
— To mnie przerasta — rzekł.
Stary człowiek przyglądał mu się chwilę w milczeniu.
— Świat jest olbrzymi i niezwykły, Haro. Lecz nie większy i nie dziwniejszy niż nasze umysły. Pomyśl o tym czasem.
*
— To jest Mech — oznajmił Krogulec — czarownica. Posiada wiele zdolności; największą z nich jest dobro.
*
Na początku, no wiesz, u zarania dziejów, wszyscy byliśmy tacy sami, wszyscy ludzie i zwierzęta, i robiliśmy to samo. A potem nauczyliśmy się umierać i tym samym odradzać. Czasem jako ta sama istota, czasem inna. Nie ma to znaczenia, bo tak czy inaczej znów się umiera i odradza. Wcześniej czy później każdy z nas jest wszystkim.
*
Nazywam to wiedzą, w istocie jednak chodzi o tajemnicę. Czym różnimy się od zwierząt? Mową? Wszystkie zwierzęta potrafią się porozumiewać. Mówią do siebie: „chodź”, „uważaj” i znacznie więcej. Nie potrafią jednak opowiadać historii ani kłamać, a my owszem.
*
— Coś się dzieje — oznajmiła Tenar. — Wielka zmiana dotyka świata. Może nie pozostanie nam nic, co znamy.
*
Nieświadom owego ukrytego oblicza swego daru, póki go nie stracił, zastanawiał się teraz, rozmyślał nad jego naturą. Uznał w końcu, że przypomina to wiedzę, dokąd się zmierza, znajomość kierunku, w którym leży dom. Trudno to wyodrębnić czy opisać, to po prostu więź, na której wspiera się wszystko inne. Bez niej czuł tylko rozpacz.
*
Tej nocy wszyscy w Ziemiomorzu nie mogą spać, pomyślał Ged. Uśmiechnął się lekko na tę myśl. Zawsze bowiem lubił ową chwilę ciszy, pełną lęku, tuż przedtem, nim nadciągnie zmiana.
*
Musiała podążać drogą, której nie pojmuje. Może ich drogi się zbiegały, przynajmniej na jakiś czas. Pomysł ten dodał mu odwagi.
*
Musiała jednak trzymać się tego, czemu ufała. Nawet jeśli zaufanie okazałoby się zaledwie nadzieją.
*
Jakże mężczyźni boją się kobiet, myślała, spacerując wśród kwitnących róż. Nie jednej kobiety, lecz wielu, rozmawiających
ze sobą, pracujących wspólnie, mówiących w swoim imieniu. Wówczas mężczyźni dostrzegają spiski, zmowy, sidła, pułapki.
I oczywiście mają rację. Kobiety zwykle stoją po stronie następnego, nie obecnego pokolenia. Tworzą ogniwa, które mężczyźni postrzegają jako łańcuchy, więzi traktowane przez nich jak kajdany.
*
Będziesz wiedziała, co zrobić… kim jesteś… gdy nadejdzie czas.
Ursula K. Le Guin, Inny wiatr, tom 5. cyklu Ziemiomorze,
przeł. Paulina Braiter,
Prószyński i s-ka, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)
— Niewielu z nas wie, kim jesteśmy — wtrącił Mistrz Odźwierny. – Dostrzegamy tylko fragment całości.
*
Olcha milczał, pogrążony w myślach.
— W sprawach absolutnych nie istnieją pojęcia mniejszy-większy — ciągnął Krogulec. — Prawdziwie kochający mówi zawsze „wszystko albo nic”. I tak jest w istocie. Moja miłość nigdy nie umrze, mawia. Powołuje się na wieczność. I słusznie. Jak mogłaby umrzeć miłość, skoro jest samym życiem? Co właściwie wiemy o wieczności oprócz przebłysku, który dostrzegamy, gdy w naszym życiu zjawia się owa więź?
*
— Czy oni wiedzą, kim jesteś, panie?
— Nie — odparł były Arcymag, spoglądając na niego z ukosa. — I tak.
(tamże)
Jabłoń:
(wieczorową porą)
Przytulisz kobietę z kulą u nogi?
Sadownik:
Mówisz, kobietę, która jest kulą u nogi?
Sadownik & Jabłoń:
(ryknęli śmiechem, bo co innego im pozostało)
Nie ma nic nowego na blogu. No, nie ma. To gdzie ty jesteś? Ja? Jestem od piątku w czarnej dupie. Sadownik ujął to następująco, gdy łzy nie przestawały mi ciec trzeci dzień: tak, jesteśmy w czarnej dupie i musimy się w niej jakoś urządzić, by wyleźć z niej tak szybko, jak się da.
Czarny kot nie przebiegł mi drogi. Nie spotkałam zakonnicy. Butów na stole nikt w ulu nie stawiał. Pod drabiną nie przechodziłam, ani nawet nie stałam. Ale był piątek, trzynastego! — jeśli ktoś potrzebuje metafizycznej przyczyny. Wystarczyło, by połamać kość w śródstopiu i dać się zagipsować, kura przez wu.
Zbieram się. Urządzam.
wypatrzone w tamtą stronę. złapane w drodze powrotnej do ula. czasem wyroby inżynieryjne zachwycają — cyk, bo piksele bywają warte więcej niż tysiąc słów czy trzy zdania.
60/131
drzwi. które trzeba zamknąć? by zobaczyć w mroku inne — nieznane, ale już uchylone i zapraszające.
58/131
szum morza, by z łatwością znaleźć miejsce ciszy w sobie. szybko goniące po niebie chmury, by złapać kontakt z tą częścią nas, która nigdy się nie śpieszy. bo jest tam, gdzie ma być, w ciszy.
56/131
ani forma nie rośnie, ani waga nie spada liniowo. nigdy! po prostu zapomnij o liniowości tak szybko, jak tylko dasz radę.
55/131
niczym miejskie gołębie. wróble, a może mazurki, na sępa czekają na frytkę. one też nie zawsze żywią się zdrowo.
54/131
what is life about?
life is about joy and trust. these words found me in the morning shower and left me grateful and wiser.
53/131
odkrycie dnia — jeśli się boisz, oznacza to, że straciłeś zaufanie. do czegoś, co jest większe od ciebie, co cię prowadzi. nie pomoże nic — trzeba wrócić do miejsca w sobie, w którym ufasz, że będzie dobrze.
52/131
[suplement pikselowy: 14.01.2021]
Zaroślami i horyzontem uśmiechnął mnie bardzo, nim zostałam zmuszona do poznania, czym jest medyczny darwinizm.
Kaan.
*
Medyczny darwinizm — specjalista POZ, który powinien wystawić ci skierowanie, ale dba tylko o swój tyłek i okłamuje cię, że ta procedura wykonywana jest tylko w warunkach szpitalnych. Od rodzinnego wzięłam skierowanie do szpitala i karteczkę, że nie może wystawić mi skierowania na procedurę medyczną. Zdziwiona wzięłam kłamstwo za dobrą monetę. Skończyło się na SORze drugiego szpitala. 80% osób na SORze nie powinno się tam pojawić — wiem o tym — byłam jedną z nich, bo kura przez wu nie można było tego załatwić w normalny sposób. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że czas odgrywał duże znaczenie.
SORowa pani doktor za głowę się chwyciła, że przeszłam taką drogą. Dała mi nie tylko skierowanie, ale zrobiła wszystkie niezbędne do skierowania badania.
Dziś z Gepardzicą pojechałyśmy zawieźć skierowanie i badania. Pan doktor zapytał, czemu przyjechałam, skoro mogłam załatwić to przez telefon. Opadła nam szczęka — z powrotem znalazłyśmy się w Europie.
the word deaf is so close* to death. in many senses. i realized.
50–51/131
____________
* these words differ only one phoneme, but the red lines are not about it.