poniedziałek, grudnia 21, 2020

4071. Strajkowe czytanie (IX)

Gdy wróciłam do Muminków, sprawdziłam i ku memu zdziweniu okazało się, że właśnie ta (i tylko ta) część utknęła w lekturach obowiązkowych polskiej szkoły. Dlaczego ta, nie uda­ło mi się zrozumieć — polska szkoła jest tworem, którego sensu nigdy nie po­ję­łam. Jestem natomiast pewna, że jak czytało się tylko tę część w trybie „musisz”, to moż­na Muminki znienawidzić.

Gdy zna się bohaterów poprzednich części, zabawa jest przednia — trochę nerwic, natręctw, osobliwości i zawsze dobre zakończenie każdego opowiadania.

     – Nigdy nie jest się zupełnie wolnym, jeśli się kogoś za bardzo podziwia — powiedział nagle Włóczykij. — To wiem.

Tymczasem wyprowadziłem się ze starego mieszkania i zacząłem żyć na dobre! To takie emocjonujące! Kiedy nie miałem imienia, rozumiesz, bie­ga­łem tylko i najwyżej przeczuwałem to czy owo na temat tego czy owego, a wydarzenia trzepotały wokół mnie; czasem były niebezpieczne, czasem nie, ale nic nie było PRAWDZIWE, rozumiesz?
     Włóczykij usiłował coś powiedzieć, ale stworzonko mówiło dalej:      – Teraz jestem osobą, która należy do siebie, i wszystko, co się dzieje, ma znaczenie. Nie dzieje się bowiem „ w ogóle”, ale wydarza się MNIE, Ti-ti-uu. A Ti-ti-uu patrzy na sprawy tak albo inaczej — jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
     – Jasne, że cię rozumiem — odpowiedział Włóczykij. — Bardzo dobrze.

     – Zobaczysz: prędko staniesz się dorosły, jeżeli będziesz taki — po­wie­dział Homek. — Będziesz jak tatuś i mamusia, i dobrze ci tak. Będziesz widział i słyszał w zwykły sposób, to znaczy, nic nie będziesz widział ani słyszał, tak to się skończy.

Ja w każdym razie wiem, jak to jest. Świat przed katastrofą zawsze wygląda tak cicho i spokojnie.

Najdziwniejsze zaś było to, że nagle poczuła się zupełnie bezpieczna. Było to bardzo szczególne uczucie i Filifionka uznała, że jest nadzwyczaj przyjemne. Bo właściwie dlaczego miałaby się niepokoić? Katastrofa przecież nareszcie przyszła.

Znów wszystko zepsuli. Powinno być tak: najpierw ma się tajemnicę, a po­tem robi się niespodziankę. Ale gdy mieszka się z rodziną, ani z pierwszego, ani z drugiego nic nie wychodzi. Wszystko wiedzą od początku i od po­cząt­ku nie ma się już z czego cieszyć.

I nie mam już sił zastanawiać się nad tym, co to wszystko ma znaczyć. Ale wygląda na to, że wszystko idzie dobrze.

Tove Jansson, Opowiadania z Doliny Muminków, [cykl],
przeł. Irena Szuch-Wyszomirska,
Nasza Księgarnia, Warszawa 2013.


okładka z wcześniejszego
(pamiętanego z młodszych czasów)
wydania, bo to z 2013 roku
beznadziejne.

To jest wieczór na piosenkę — pomyślał Włóczykij. – Na nową piosenkę, która składać się będzie w jednej części z nadziei, w dwóch z wiosennej tęsknoty, i której resztę stanowić będzie niewypowiedziany zachwyt, że mogę wędrować, że mogę być sam i że jest mi z sobą dobrze.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz