czwartek, grudnia 03, 2020

4051. Strajkowe czytanie (VI)

Śmieszył, ale i umęczył mnie ten tom Muminków — tom, nie część, by powagę, wielkość i rodzaj męski (najważniejszy!) utrzymać. Męska megalomania, narcystyczny rys Tatusia Muminka, męska logika i opowieść, która przypomina lekcje historii wyjęte z polskiego kociołka edu­ka­cyj­ne­go. Wiadomo — historię tworzą (sic!) mężczyźni, kobiet w niej jak na lekarstwo. Tove wraz ze swoją partnerką musiały płakać ze śmiechu, jeśli Tove opowiadała Jej o pomysłach na kolejne rozdziały.

Rozmarzyłam się patriotycznie. Gdy narodowi faszyści będą tworzyć nowy, naj­pol­ski kanon lektur szkolnych, ta część Muminków znajdzie się wśród tych obo­wiąz­ko­wych. Musimy dokopać się do sarmackich korzonków Tove Jansson, bo czy można pięk­niej i prościej wyjaśnić zasadnicze pojęcia? Nie można.

Pojęcie: patriarchat i dlaczego to najlepsza forma stosunków społecznych — naro­dow­ców zaślepia pierwszy plan, ale najpiękniejsze jest… w tle — dlatego uwielbiam tę ilustrację:

Pojęcie: uczucia religijne, a dokładniej: precyzyjna lokalizacja ich obrazy — w ogonie (!) i pewnikiem dlatego mężczyźni mają tkliwsze uczucia religijne:

[…] a nagle poczułem, że coś bardzo ostrożnie skubie mnie w ogon. Każdy, kto ma ogon, wie, jak się dba o tę szczególną ozdobę i jak się błyskawicznie reaguje, gdy grozi jej niebezpieczeństwo czy obraza.

Pojęcie: feminizm i dlaczego jest on tak bardzo zły i straszny — małe rozumki boją się częściej niż duże, a bycie narodowcem zobowiązuje:

Pojęcie: gniew kobiet, że w porządnym katolickim kraju coś takiego nie ma prawa bytu:

     – Czy się gniewam? – zdziwiła się Mimbla. – Za co? Nie mam czasu się gniewać. Osiemnaście czy dziewiętnaście dzieciaków do umycia, położenia spać, ubrania i rozebrania, do nakarmienia, wysmarkania, pocieszenia i Buka wie co. Nie, młody przyjacielu, mnie jest zawsze wesoło!

Pozostałe, wybrane cytaty są o…  życiu i o nas, bo skoro możemy je przeczytać, to jeszcze mamy czego się nauczyć i z pewnością jesteśmy niemożliwi.

A ty, małe, naiwne dziecię, które w swoim ojcu widzisz poważną i pełną godności osobę, przeczytaj tę opowieść o przeżyciach trzech tatusiów i zapamiętaj sobie, że tatusiowie nie różnią się tak bardzo między sobą (w każdym razie nie za młodu).

     — Znowu kłamiesz – powiedziałem. – Wiem doskonale, że przychodzi się na świat w środku swojej mamy, tak jak pest­ka w jabłku.

Nikt się na mnie nie poznał ani nawet ja sam. Zauważyłem, oczywiście, różnicę między mną a innymi Muminkami. Polegała ona przede wszystkim na ich pożałowania godnej niezdolności do zastanawiania się i dziwienia.

Nie ma żadnej wątpliwości, że moim najsilniejszym atutem jest głowa. Cokolwiek bym robił, nigdy nikogo nie znudzę, po prostu nikt nie będzie się kwapił, by mnie oglądać aż do samego dołu, to znaczy do łapek.

To nowe uczucie wydało mi się jednak bardzo ciekawe i uznałem, że mimo wszystko jest ono chyba związane z moimi uzdolnieniami. Zauważyłem, na przykład, że gdy owładnie mną dostatecznie czarna melancholia, gdy wzdy­cham i gapię się na morze, robi mi się niemal przyjemnie. Bo jestem wtedy taki STRASZNIE godny pożałowania! To naprawdę fascynujące przeżycie.

     — Hm — zastanowił się Fredrikson. — A może wręcz przeciwnie, wszystko go obchodzi? Tak sobie, w miarę. Nas obchodzi wyłącznie jedno: ty chcesz być, ja chcę coś robić, mój bratanek chce mieć. A Jok tylko żyje.
     — E tam – powiedziałem. – Żyć potrafi każdy.

Jak to właściwie jest z tym waszym wychowaniem? Czy JESTEŚCIE w ogóle wychowani? A może urodziliście się już niemożliwi?

     — Przysięgam na mój ogon, że nigdy więcej nie będę nikogo ratował po ciemku! – zawołałem.
     — Za późno to mówisz – rzekł Jok. […]
     — Może Buka wróci – szepnął Wiercipiętek z nadzieją w głosie. – Albo ktoś inny, kto będzie na tyle miły, że ją zje. Wybaczcie! Czy to brzydko tak mówić?
     — Owszem – odparł Fredrikson. Lecz po chwili dodał z powagą: – Ale coś w tym jest.

Moje nerwy, moje rzeczy — wszystko w rozsypce… Ach, co za los!

Co wy za życie prowadzicie! Zmiany i przeprowadzki, i kręcenie się w kółko od rana do wieczora! Taka żywotność może być niebezpieczna. Przy­gnę­bie­nie mnie ogarnia na samą myśl o tych wszystkich, co pracują i mozolą się, i o tym, co z tego potem wynika. Miałem krewnego, który studiował try­go­no­metrię, aż mu wąsy odpadły, a kiedy już się wszystkiego nauczył, przysz­ła jakaś Buka i zjadła go. No i leżał potem w brzuchu Buki z całą tą swoją mądrością!

     — Sny to zawracanie głowy — odparła.
     — A skąd to wiadomo? – nie dawałem za wygraną. — Może Muminek, który mi się śnił, jest tym właściwym, a ten, który tu stoi, tylko się pani śni?

     — Z kim mam przyjemność? — zapytałem.
     — Fredrikson — odpowiedział właściciel uszu. — A kim ty jesteś?
     — Muminkiem — odparłem. — Jestem uciekinierem i urodziłem się pod niezwykłymi gwiazdami.
     — Pod jakimi? — spytał Fredrikson z wyraźnym zaciekawieniem, co ogromnie mnie ucieszyło, ponieważ po raz pierwszy ktoś zadał mi inte­li­gent­ne pytanie.

Jedyne, co miało jakieś znaczenie, to to, że znalazłem mojego pierwszego przyjaciela, a tym samym zacząłem naprawdę żyć.

W ciągu mojej długotrwałej przyjaźni z Fredriksonem dziwiło mnie często, że potrafi on uspokajać i przekonywać innych, nie mówiąc właściwie nic ważnego i nie używając górnolotnych słów. Nie jest to całkiem spra­wie­dli­we, żeby jedni tak umieli, a drudzy nie.

Głębokie zamiłowanie Fredriksona do maszyn było zjawiskiem, które nigdy nie przestało mnie zadziwiać. Był nimi urzeczony. Ja natomiast uważam je za coś obrzydliwego. Wprawdzie koło wodne jest sympatyczne i zrozumiałe, ale już zamek błyskawiczny przypomina świat maszyn i przez to samo wzbu­dza we mnie podejrzenia.

     — Czy to nie piękne?! — zachwalał zdenerwowany Wiercipiętek. — Malowałem w największym skupieniu. Całego siebie w to włożyłem.

Tove Jansson, Pamiętniki Tatusia Muminka, [cykl],
przeł. Teresa Chłapowska, Nasza Księgarnia, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)


okładka z wcześniejszego
(pamiętanego z młodszych czasów)
wydania, bo to z 2014 roku
beznadziejne.

Zmierzch zapadał bardzo powoli i ostrożnie, jakby chciał, żeby dzień miał dosyć czasu na położenie się spać.

W nocy śpiewały nowe wiatry. I pachniało inaczej, pachniało odnową.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz