Niedzielne odliczanie literek, dwa. W pewien, niewysłowiony sposób i trzy, i cztery, i pięć… aż po nieskończoności kres, bo to opowieść o doświadczeniu, które w tej postaci na pewno nie będzie moim udziałem w tym życiu.
Pamiętam, co zrobił ze mną lata temu tamten, o śmiertelnej sile rażenia, „drobiazg” na ten sam temat. Ta książka, jestem pewna, zatrzyma się we mnie na dłużej. Czy pozostanie we mnie z powodu tematu, przyczyny powstania książki, procesu pisania, obfitości symboli, stanów i uczuć zatrzymanych/zaklętych w słowach, precyzji, nieprzegadania, poetyki, formy światła w tekście, sposobu łamania wierszy? Nie wiem. Wiem, że pozostanie na długo.
Przejmująca i gdy się ją czyta, jest się całkowicie poza czasem. Sadownik przy okazji takich książek zwykle pyta: skąd ty je bierzesz? Tę wyjęłam z tej, podobnie, jak małą książkę kucharską, która już przyszła do ula wraz z nadzieją, że w tym życiu wejdę jeszcze do kuchni.
No pomyśl! Co jest bardziej podniecającego od piekła innych, powiedz sam. I chyba zgodzisz się ze mną, że ból z drugiej ręki jest lepszy niż ból z pierwszej ręki? Że jest zdrowszy dla użytkownika, a także bardziej „artystyczny”, w podniosłym, znaczy się wykastrowanym sensie tego słowa?
*
„A do czego podobny jest ten fakt?”,
pytają mnie czasem ludzie
i ja nie raz zadaję sobie
pytanie:
Do betonowego bloku?
Do sztaby żelaza?
Szczelnej zapory?
Bazaltowej
skały?
Albo raczej — do cebuli
z wielu warstw łupin.
Nie, nie, proszę wybaczyć, nie
to ani nie to, i proszę nie
myśleć, drogi pani, że
uchylam się od odpowiedzi:
po prawdzie nic o nim
nie wiem.
Tyle tylko, że jest.
Fakt. […]
*
Chwila,
kiedy to
się wydarzyło,
kiedy to
stało się rzeczywistością —
*
Wcześniejsze życie
jeszcze przez chwilę
nadal
w nas tkwiło.
Słowa,
gesty,
miny —
*
Teraz
na chwilę
zapadamy się w sobie,
milczymy oboje
jednakowymi słowami.
*
Uważaj
na słowa.
Cieniutka jest
przędza,
po której stąpamy —
*
Ta dziura,
ta nieobecność,
którą tylko śmierć
umie wytworzyć —
Która nie jest
zniknięciem
ani unicestwieniem,
ani niebytem.
*
Lepiej zamilknąć? Czy zapytać?
*
Do diabła, do diabła! Nawet wstać nie można?
Kurwa! Kurwa mać!
*
Umarł w sierpniu, a kiedy nastał
koniec
miesiąca, nieustannie
myślałem: jak zdołam
przejść do września,
jeśli on zostanie
w sierpniu?
*
To niemożliwe, że te słowa są prawdziwe —
*
Czy to możliwe? Czy do pomyślenia? Ależ nie,
panowie, nie, nauka nie
potwierdzi takiej hipotezy! Więc
może tęsknota? Może
rozpacz
potwierdzi?
*
[…] Nade wszystko
boimy się
nadziei. […]
*
[…] czubki
palców […] wystukiwały. Na dziesięć różnych
głosów mruczały, chórkiem
radosnym i lekkim: n-i-e
b-ę-d-z-i-e mnie
k-i-e-d-y-ś,
nie będzie!
I podczas tego „nie będzie” nagle
dotarł do mnie sens
mojego bycia. Pojąłem,
jak bardzo
jeszcze byłem, po czubki
palców
zrozumiałem.
Cudownie było
to wiedzieć, pamiętać:
jak bardzo
byłem
i jak
bardzo
będę.
*
Dla ciebie milczenie
było dobre, mnie dławiło
w gardle.
*
— Twój głos.
— Wrócił. Twój też.
— Tak mi brakowało twojego głosu.
— Myślałam, że my… że już nigdy nie —
— Bardziej niż do swojego głosu tęskniłem do twojego.
— Powiedz, co znaczy tam. Nie ma takiego miejsca, nia ma żadnego tam!
— Skoro się tam idzie, to tam jest.
— Ale się stamtąd nie wraca, jeszcze nikt nie wrócił.
— Bo tylko zmarli tam poszli.
*
Na niebywałą
samotność
skazuje żałoba
tego, kto żyje.
Taką samotnością
choroba otula
cierpiących —
*
„Może tam już od dawna jest tutaj?”, ciągnie. A mnie coraz bardziej irytuje jej rzeczowy ton: jakby prowadziła błahą rozmowę w kuchni naszego domu.
[…]
„A może tam zawsze było tutaj, tyle że my o tym nie wiedzieliśmy”.
*
wszystkie magiczne proszki:
przytulność,
beztroskę,
powszedniość, spokój
umysłu…
*
głęboki, wibrujący
pomruk, hmmmm…
hmmmmm…
Miejski kronikarz: Przepraszam, nie miałbyś nic przeciwko temu, żebym i ja…
Centaur: Wręcz przeciwnie… hmmm…
Miejski kronikarz: Hmmmm…
Centaur i miejski kronikarz: Hmmmmm…
*
Może nie muszę dojść
do krańca
dróg, do ostatniego miejsca?
Może samo wędrowanie
jest zagadką i rozwiązaniem?
*
bądź pełnym, chwilowym fragmentem
wieczności.
Dawid Grosman, Poza czasem, przeł. Regina Gromacka,
Świat Książki, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)
on
umarł. Ale
jego śmierć,
jego śmierć
nie
umarła.
Centaur:
I tylko serce mi
pęka, mój skarbie,
na myśl,
że ja —
że można —
że znalazłem
na to
słowa.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz