niedziela, listopada 06, 2022

4814. Z oazy (LXXXIII)  //  … (II)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. W pewien, niewy­sło­wio­ny sposób i trzy, i czte­ry, i pięć… aż po nieskończoności kres, bo to opowieść o doświadczeniu, które w tej po­sta­ci na pewno nie będzie moim udziałem w tym życiu.

Pamiętam, co zrobił ze mną lata temu tam­ten, o śmier­tel­nej sile rażenia, „drobiazg” na ten sam temat. Ta książka, jestem pewna, za­trzy­ma się we mnie na dłużej. Czy po­zo­sta­nie we mnie z powodu tematu, przyczyny powstania książki, pro­ce­su pisania, ob­fi­to­ści symboli, sta­nów i uczuć za­trzy­manych/zaklętych w słowach, precyzji, nie­prze­ga­da­nia, poe­ty­ki, formy światła w tekście, sposobu łamania wierszy? Nie wiem. Wiem, że pozo­sta­nie na długo.

Przejmująca i gdy się ją czyta, jest się całkowicie poza cza­sem. Sadownik przy okazji takich książek zwykle pyta: skąd ty je bierzesz? Tę wyjęłam z tej, podobnie, jak małą książkę kucharską, która już przyszła do ula wraz z na­dzie­ją, że w tym życiu wejdę jeszcze do kuchni.

No pomyśl! Co jest bardziej podniecającego od piekła innych, powiedz sam. I chyba zgodzisz się ze mną, że ból z drugiej ręki jest lepszy niż ból z pier­wszej ręki? Że jest zdrowszy dla użytkownika, a także bardziej „arty­stycz­ny”, w podniosłym, znaczy się wykastrowanym sensie tego słowa?

*

„A do czego podobny jest ten fakt?”,
pytają mnie czasem ludzie
i ja nie raz zadaję sobie
pytanie:
Do betonowego bloku?
Do sztaby żelaza?
Szczelnej zapory?
Bazaltowej
skały?
Albo raczej — do cebuli
z wielu warstw łupin.
Nie, nie, proszę wybaczyć, nie
to ani nie to, i proszę nie
myśleć, drogi pani, że
uchylam się od odpowiedzi:
po prawdzie nic o nim
nie wiem.
Tyle tylko, że jest.
Fakt. […]

*

Chwila,
kiedy to
się wydarzyło,
kiedy to
stało się rzeczywistością —

*

Wcześniejsze życie
jeszcze przez chwilę
nadal
w nas tkwiło.
Słowa,
gesty,
miny —

*

Teraz
na chwilę
zapadamy się w sobie,
milczymy oboje
jednakowymi słowami.

*

Uważaj
na słowa.
Cieniutka jest
przędza,
po której stąpamy

*

Ta dziura,
ta nieobecność,
którą tylko śmierć
umie wytworzyć —
Która nie jest
zniknięciem
ani unicestwieniem,
ani niebytem.

*

Lepiej zamilknąć? Czy zapytać?

*

Do diabła, do diabła! Nawet wstać nie można?
Kurwa! Kurwa mać!

*

Umarł w sierpniu, a kiedy nastał
koniec
miesiąca, nieustannie
myślałem: jak zdołam
przejść do września,
jeśli on zostanie
w sierpniu?

*

To niemożliwe, że te słowa są prawdziwe —

*

Czy to możliwe? Czy do pomyślenia? Ależ nie,
panowie, nie, nauka nie
potwierdzi takiej hipotezy! Więc
może tęsknota? Może
rozpacz
potwierdzi?

*

[…]  Nade wszystko
boimy się
nadziei. […]

*

[…]  czubki
palców […]  wystukiwały. Na dziesięć różnych
głosów mruczały, chórkiem
radosnym i lekkim: n-i-e
b-ę-d-z-i-e mnie
k-i-e-d-y-ś,
nie będzie!
I podczas tego „nie będzie” nagle
dotarł do mnie sens
mojego bycia. Pojąłem,
jak bardzo
jeszcze byłem, po czubki
palców
zrozumiałem.
Cudownie było
to wiedzieć
, pamiętać:
jak bardzo
byłem
i jak
bardzo
będę.

*

Dla ciebie milczenie
było dobre, mnie dławiło
w gardle.

*

     — Twój głos.
     — Wrócił. Twój też.
     — Tak mi brakowało twojego głosu.
     — Myślałam, że my… że już nigdy nie —
     — Bardziej niż do swojego  głosu tęskniłem do twojego.
     — Powiedz, co znaczy tam. Nie ma takiego miejsca, nia ma żadnego tam!
     — Skoro się tam idzie, to tam jest.
     — Ale się stamtąd nie wraca, jeszcze nikt nie wrócił.
     — Bo tylko zmarli tam poszli.

*

Na niebywałą
samotność
skazuje żałoba
tego, kto żyje.
Taką samotnością
choroba otula
cierpiących —

*

Może tam już od dawna jest tutaj?”, ciągnie. A mnie coraz bardziej irytuje jej rzeczowy ton: jakby prowadziła błahą rozmowę w kuchni na­sze­go domu.
     […]  „A może tam zawsze było tutaj, tyle że my o tym nie wiedzieliśmy”.

*

wszystkie magiczne proszki:
przytulność,
beztroskę,
powszedniość, spokój
umysłu…

*

głęboki, wibrujący
pomruk, hmmmm…
hmmmmm…
      Miejski kronikarz: Przepraszam, nie miałbyś nic przeciwko temu, żebym i ja…
      Centaur: Wręcz przeciwnie… hmmm…
      Miejski kronikarz: Hmmmm…
      Centaur i miejski kronikarz: Hmmmmm

*

Może nie muszę dojść
do krańca
dróg, do ostatniego miejsca?
Może samo wędrowanie
jest zagadką i rozwiązaniem?

*

bądź pełnym, chwilowym fragmentem
wieczności.

Dawid Grosman, Poza czasem, przeł. Regina Gromacka,
Świat Książki, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)

on
umarł. Ale
jego śmierć,

jego śmierć
nie
umarła.

Centaur:
I tylko serce mi
pęka, mój skarbie,
na myśl,
że ja —

że można —
że znalazłem
na to
słowa
.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz