środa, listopada 02, 2022

4806. Z oazy (LXXX)

Świąteczne odliczanie literek, raz. Wyjęłam tę książkę z tej, która była przed­skocz­kiem do tegorocznego świątecznego czasu, którego pierwszą połowę drugi rok omi­jam z premedytacją.

Tak, z powodu nieobecności Orzeszka drugi rok bardzo skrupulatnie wybieram lek­tu­ry na pierwszodwudniowe listopadowanie, które dla mnie jest preludium do naj­trud­niejszego, bo ciemnego, miesiąca w roku.

Dziś Autor zamyka trzeci rok nieobecności Syna, bez której nie byłoby na pewno tej książki. Nie byłoby być może również zdjęć Autora, których szukałam, jak tylko skończyłam czytać Jego literki. Nim skończyłam, uśmiechałam się do „wspólnie” czytanych z Autorem książek. Wracałam do wybranych kiedyś cytatów — wciąż są dla mnie piękne lub wartościowe. W ten sposób wróciłam na chwilę do Joyce Carol Oates, Helen Macdonald i Miriam Meckel. Ostatnia przypomniała mi, dlaczego tu pi­szę, i piszę, i piszę, choć nie wiem, dlaczego niektórzy tu wracają i wracają.

Na dalszą drogę w szczególny sposób zabieram parafrazę ostatniego (przytoczonego tu) fragmentu, która zamyśla, pozwala wziąć głębszy oddech, obniża potencjalny poziom wkurwu na ukochanych. Brzmi ona tak: bliski najbardziej potrzebuje kon­taktu w chwilach, gdy najtrudniej go lubić.

[…]  doświadczenie świata, do którego nikt dobrowolnie nie chce wejść. Sko­ro już się w nim znalazłem, chcę pokazać, jak jest po tej drugiej stronie. Bo ten świat jest niesłychanie rozległy. Wszechobecny kult młodości, afir­ma­cji życia i zabawy sprawia, że na tę ogromną przestrzeń zamykamy oczy i uszy.

*

Zawsze trzeba zakładać, że ktoś, kogo kochamy, może cierpieć. Nieważne, co mówi albo jak się zachowuje. Powinniśmy słuchać całymi sobą, bez osądzania i bez dawania rad.
  //  Sue Klebold

*

[…]   omijamy rafy smutku. Składamy kondolencje, wyrazy współczucia. Przez tydzień, może dłużej staramy się być delikatni, nie żartujemy, nie roz­ma­wia­my o bła­hostkach w towarzystwie osoby doświadczającej żałoby. Ale nasz świat szybko wraca do normy. Ten okres szczególnego wy­czu­le­nia mo­że być dłuższy w zależności od tego, jak ocenimy wagę straty. Śmierć mat­ki jest ważna. Ojca równie ważna. Ale śmierć dziecka chyba ważniejsza. A mał­żon­ka? A najbliższego przyjaciela? Czy ma znaczenie, że dziecko miało rok, dziesięć lat, dwadzieścia sześć, a może nawet więcej. Czy ból jest skalo­wal­ny? Dopóki nas to nie dotknie, wydaje się nam, że jakoś da się to wszyst­ko uporządkować według skali ważności. Próżny wysiłek. Dopiero gdy znajdziemy się po drugiej stronie, doświadczymy indywidualnej miary smutku, bólu, przerażenia. Każdy będzie miał własną skalę i wielu dotrze do jej maksymalnych wartości.

*

Wiele tygodni po śmierci mojego syna uderzyło mnie, jak wielu ludzi ma przejmujące doświadczenia życiowe, które trzeba zaakceptować, by móc dalej funkcjonować.

*

Uczucie bezsilności, pustki w głowie, bezsensu wszelkich pomysłów, no i wy­nikające z tego, a może górujące nad tym wszystkim przekonanie o włas­nej nieudolności. […]  ten stan jest tak obezwładniają­cy, że chciałoby się przespać ko­lejne godziny, żeby tylko go nie odczuwać.

*

Czy teraz już tak będzie? Nastrój z dnia na dzień będzie zmieniał się tak drastycznie?

*

Smutek, żal, nostalgia, rozpacz, lęk. Możemy wymienić dziesiątki słów, ale co nam po nich. Gdy przychodzi co do czego, one wszystkie zlewają się w jedno dojmujące wrażenie. A wtedy zastanawiamy się, czy to w ogóle kiedyś się skończy? Jak od tej pory żyć? Czy w ogóle warto jest żyć?

*

Gdzie kończą się wszystkie ściany? Na rogu. Dokąd prowadzą wszystkie cele? Do grobu. […]  Kto ma wyznaczony cel – nie błądzi. Kto nie błądzi – nigdy siebie prawdziwego nie odnajdzie.
  //  Edward Stachura

*

Znak? Przypadek? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Jest tym, czym każde z nas chce, żeby w tym momencie było. […]
     Znaki są wszędzie, jeśli tylko zapragniemy je znaleźć i zauważyć.

*

Gdy jedynym uczuciem jest rozpacz, nie szuka się logiki, tylko pocieszenia.

*

Ciężka sprawa z tą żałobą. Psychologowie, psychiatrzy chcą ją zamknąć w jakieś ramy, a ona uparcie się nie daje. Dobrze chociaż, że chyba od­cho­dzi się już od próby ustalenia, jaka jest norma. Wygląda raczej, że w tym wy­padku nie ma co mówić o normalności czy nienormalności. To zupełnie inny świat, w którym panuje inny czas, inna logika, inna racjo­nalność.

*

Ten czyn zakończył jego ból, ale pozbawił mnie możliwości poznania go. Tak działa samobójstwo. Większość samobójców i tych, co je rozważają, nie myśli o krzywdzeniu innych. Chcą tylko zakończyć swój ból.
  //  Kevin Briggs

*

Miałem kiedyś jeszcze jednego syna. Pojawia mi się to zdanie któregoś ran­ka, podczas pobytu na balkonie. Nie wiem, co z nim zrobić. Znów mi­mo­wol­nie płyną mi z oczu łzy. Miałem kiedyś syna. Czy tak będzie za lat kilka? Czy i co zapomnę? Czy obaj, młodszy i starszy, będą mi się zacierać i mie­szać? Wydarzenia z przeszłości, w których uczestniczyliśmy, będą się na­kła­dać, przenikać?

*

Otworzyłem na nowo stare okna, co dało ulgę, spokój, przyjemność i sa­tys­fak­cję. Trudno nazwać ten stan na granicy medytacji i uważności. Może trzeba to ująć nieco inaczej – to nie ja otworzyłem. Zrobił to mój syn. Za­miast zadawać sobie pytanie: „Synu, czy musiało do tego dojść, żebym coś zauważył, żebym znów poczuł, jak to jest odkrywać świat?”, widzę ten pro­blem w zupełnie innym świetle.
     – A więc to mi pozostawiłeś. Skorzystam, bo warto. Dzięki.
     Jesteś w tych wszystkich chwilach. Pojawiasz się na krótki moment. To nie jest fizyczna obecność, ale coś znacznie większego. Nie ma cię na cmen­ta­rzu, w urnie. Jesteś obecny w tym przelotnym momencie, gdy zmywając kawiarkę, w zapomnieniu sięgam po płyn do mycia naczyń. Jesteś obok i mówisz:
     – Ojciec, ale płynem się nie myje tych kawiarek. Ile razy mam ci przy­pominać!

Grzegorz Zalewski, Nie pozwolę ci zniknąć, w serii Biała Plama,
Wydawnictwo Linia, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

Dziecko najbardziej potrzebuje kontaktu w chwilach, gdy najtrudniej je lubić.
  //  Katherine Reynolds Lewis

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz