poniedziałek, stycznia 25, 2016

(1640+1). Nie jest za poźno

 wpis przeniesiony 18.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nie mogę sobie przypomnieć, jak informacja o tej książce do mnie dotarła. Wiem za to, że pobyt w szpitalu uznałam za wystarczająco słuszne okoliczności przyrody, by się za nią wziąć.

Jak w wielu innych książkach i w tej spotkałam szanowane przeze mnie inne osoby. Tym razem byli to Joan Didion i Günter Wallraff.

To książka, która w jednym pakiecie z 24/7 potrząsa człowiekiem w potrzebny, właściwy i bardzo na miejscu sposób… dopóki nie jest za późno.

„Kiedy w Bernie pewna grupa przedszkolaków miała w czasie pleneru narysować akwedukt, jedno z dzieci dorysowało przęsłom buty. To dziecko nazywało się Paul Klee i od tej chwili wszystkie akwedukty są w ruchu”. Nie chodzi mi tu oczywiście o bezpośrednie porównanie, tylko o to, co zachodzi w takim momencie: oto jakieś dziecko maluje akwedukt w butach i w tym momencie powstaje możliwość, żeby akwedukty się poruszały. To, co mnie w tej krótkiej historyjce tak bardzo fascynuje, to otwartość na coś innego, nowe spojrzenie, kreatywność w postrzeganiu wbrew wszelkim regułom.
Człowiek potrzebuje takich doświadczeń, aby zrozumieć, że wolno mu samemu wymyślać świat, a nie tylko czekać, żeby świat wymyślał jego. Że wolno mu się na coś odważyć, by wywołać zmianę perspektywy i zrobić coś inaczej, a nie być zmuszonym do poruszania się wyłącznie wydeptanymi koleinami wzdłuż ścieżek widzenia
.

Miriam Meckel, List do mojego życia.
Historia wypalenia zawodowego
, przeł. Ryszard Turczyn,
Kurhaus Publishing, Warszawa 2012.
(wyróżnienie własne)

Paul Klee, At the Core, 1935.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz