wpis przeniesiony 17.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
To nie książka, to almanach — subiektywny, głęboki, ważny. To literki, o których nie warto mówić. To literki, z którymi warto być. Najważniejsze jest to, co z nami te oszczędne, błyskotliwe, głęboko ludzkie znaczki robią. A robią dobrze. Czynią mniej samotnym w najtrudniejszym. Czynią prawdziwszym człowiekiem. To literki o miłości. Literki szczególne.
Łączymy z sobą dwoje ludzi, którzy nigdy dotąd nie byli połączeni. Czasem przypomina to tę pierwszą próbę sprzężenia balonu na wodór z balonem na ogrzane powietrze: lepsza katastrofa i pożoga czy pożoga i katastrofa? Ale czasem to się sprawdza i powstaje coś nowego, i świat ulega zmianie. Potem, w którymś momencie, wcześniej lub później, z tego czy innego powodu, jedno zostaje drugiemu odjęte. A to, co zostało odcięte, ma wyższą wartość niż suma tego, co było wcześniej. To może nie być możliwe w matematyce; ale jest możliwe w uczuciach.
*
We wczesnym okresie życia ludzie dzielą się zasadniczo na tych, którzy już uprawiali seks, i tych, którzy go nie uprawiali. Później — na tych, którzy zaznali miłości, i tych, którzy jej nie zaznali. Jeszcze później — przynajmniej o ile mamy szczęście (lub, z drugiej strony, nieszczęście) — dzielimy się na tych, którzy przetrwali żal, i tych, którzy go nie przetrwali. Te podziały są kategoryczne; to zwrotniki, które przekraczamy.
Julian Barnes, Wymiary życia,
przeł. Dominika Lewandowska,
Świat Książki, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz