piątek, stycznia 15, 2016

(1623+2). Peregrynacja, dzień 3. (okruchy)

Jak pisze do mnie więcej niż pięć słów to zawsze tak, by do łez wdzięczności mnie doprowadzić, że jest w moim życiu. I nie musi się Skubana wysilać przy składaniu literek, a między nie serce upycha:

dobrego dnia Ci życzę i wiary, że taki być może i będzie. […] to czego doświadczasz jako zatrzymanie, w innym wymiarze jest kosmicznym przyspieszeniem. Anioły przepraszają za metody, współczują i wspierają. Gdyby mogły zorganizować to inaczej, na pewno by to zrobiły.

Kilka godzin później byłam na stole operacyjnym. Cudowne Anestezjolożki miałam! I pana Rzeźnika też fantastycznego.

*

A gdy dochodziłam do siebie po wszystkim, pod czujnym okiem Sadownika, okazało się, że w telefonie czekało na mnie takie kudłate cudo:

(rys. Or)

*

Po co mi to wszystko? By zwolnić? By nauczyć się być księżniczką? By nauczyć się prosić, nie dla innych, lecz dla siebie?

Kalendarz pusty. Uczę się. Najważniejszego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz