niedziela, lutego 18, 2024

5356. Z oazy (CCXXV)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, raz. Od Ostróżki dowiedziałam się o istnieniu tej książki. Po raz pierwszy uprawiałyśmy synchroniczne czytanie, bo zaraz po naszej rozmowie szybciutko sprawiłam sobie wersję elektroniczną. Japoński (do­myśl­nie) pi­sarz za­mie­nił się w japońską pisarkę jako autorkę tych opowiadań, które dopełniły mojej przemiany w osobę, która uwielbia absurd i ir­ra­cjo­nal­ność jako śro­dek do spraw­ne­go wywraca­nia do góry nogami sensu opo­wieści, odsłaniania w mgnieniu oka per­spe­kty­wy, której nie brało się pod uwagę; której, ba, istnienia na­wet się nie prze­wi­dy­wa­ło. To trochę książka o tym, że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni: cza­sem my­ślą, wzruszeniem czy ulicą, po której szliśmy pewnego słonecznego dnia w prze­ciwnych kierunkach. Najczęściej nie będzie chodziło o to, by łączyło nas coś więcej.

To, w jaki sposób połączone są ze sobą poszczególne opowiadania, najczęściej tylko szczegółem, to jest mastersztyk, który z czytelniczki przemienił mnie w literkowego ćpuna: jeszcze tylko jeden akapit!

Myślę sobie, że pisanie nie polega na ryciu słów w skale, tylko na ich odczytywaniu.

Yōko Ogawa

🖇 🖇

Na stoisku sprzedawca przy akompaniamencie przyjemnego dla ucha po­skrzy­pywania skręcał balony w zwierzęce mordki, a dzieci zadzierały nosy, by podziwiać jego dzieła w nabożnym zdumieniu. […]
     Na zalanym słońcem placu wszystko było na swoim miejscu — nic dodać, nic ująć. Nawet uważny obserwator uznałby, że oto jest świat, który nic jeszcze nie utracił.

🖇

Nie żałowała swojego pytania ani nie winiła mnie, że obarczam obcą osobę swoją przeszłością.
     […] „Może ona nie rozumie, co to znaczy śmierć? — pomyślałam. — Albo przeciwnie, wie już o niej wszystko”.

🖇

Może powiesz, że torebka to tylko worek na rzeczy. Cóż, tak być musi. Prze­cież ona (czy może „on”, skoro worek?) nie ma marzeń. Nie pragnie do­nio­ślej­szej funkcji czy większych zachwytów. Przyjmie każdy przedmiot i odda się w ręce człowieka. Jest wzorem dyskrecji i niewyczerpanej cierpliwości.

🖇

Płacz tak prawdziwy i czysty nie domaga się powodu. […] Dobrze wie­dzia­łam, jak smutek nawiedza człowieka i jak płyną łzy.

🖇

Zobaczyłam spadającą łzę . Dziewczyna mocno ściskała serwetkę w ręku. Nikt z tłumu na placu nie wiedział, że ktoś płacze w kuchni cukierni.

🖇

Zapadło między nami dziwne milczenie, inne od spokojnej ciszy, która przed­tem wypełniała przestrzeń. Nieprzyjemne milczenie.

🖇

Na pozór nic się nie zmieniło.

🖇

     — Jak byłam mała […]. Utkwił mi gdzieś orzeszek ziemny i prawie umar­łam — ciągnęłam. — Spęczniał przy kontakcie ze śluzem i zablokował drogi oddechowe na mur. Człowiek to jednak krucha istota. Jeden orzeszek wy­star­czy, żeby go zabić.

🖇

Wie pan, jakich bzdur nagadała? „Na dobry początek zniszczyłam wszystkie światy, które do tej pory udało mi się stworzyć”…

🖇

[…] po pożegnaniu odchodził w swoją stronę. Nikt nie wie­dział, dokąd właściwie idzie, i nikt nie pytał.

🖇

Łańcuchy do rozrywania ciała były całe powykrzywiane, bat miał urwaną rączkę, a obciążnik do miażdżenia kolan pokrył się rdzą. Nic już nie przy­po­mi­na­ło o ich pierwotnej funkcji. Wyglądały raczej, jakby same przeszły tor­tu­ry, a potem osunęły się bez życia na ziemię, by oczekiwać końca.

🖇

Zazdrość wychyla się ze szczelin, których istnienia
nawet byśmy nie podejrzewali, by zadać nam ból.

🖇

     — Nie popsułam panu humoru?
     — Pomyłki zdarzają się każdemu.
     — Jak dobrze, że pan tak mówi.

🖇

Nie miałam zamiaru go gonić. Wyraźnie czułam, że ciałem i myślami jest już ode mnie bardzo daleko. Nie było sensu za nim biec.

🖇

[…] zawsze był gotów lekką ręką rzucić wszystko, co udało mu się zbu­do­wać — zawodowo i prywatnie — by znów zacząć od zera.
     […] Gdy coś rozsypywało mu się w rękach, nigdy nie było mu żal. Nie zło­ścił się ani nie popadał w przygnębienie, tylko pogodnie patrzył, jak jego dzieło obraca się w gruzy. Nawet się lekko uśmiechał.

🖇

     — Nie podziękowałam ci wtedy jak należy. Przepraszam.
     — Nie szkodzi. Właściwie na nic się nie przydałem.
     — Nieprawda. Nie masz pojęcia, jak mi pomogła twoja obecność… Na­praw­dę chciałam ci podziękować. Byłam ci wdzięczna z całego serca, ale wtedy…
     […] Zrozumiałem, że łzy, które powinny spłynąć tamtego dnia na pocz­cie, dopiero teraz znalazły ujście. Wypływały cicho gdzieś z odle­głe­go za­kątka pamięci.

🖇

Z której strony nadchodzi śmierć? Zastygłam w oczekiwaniu.

Yōko Ogawa, Grobowa cisza, żałobny zgiełk,
przeł. Anna Karpiuk, Wydawnictwo Tajfuny, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Teoretycznie brak włosów w niczym nie prze­szka­dza. Jednak ludzie przywykli sądzić, że to właśnie one wyrażają istotę ich jestestwa.

🖇

Widać wyczuła, jakie emocje mną targają. Sama na pew­no nie obnażała serca co drugi dzień. A jednak ani trochę się nie krępowała, nie było też po niej widać nie­po­koju czy zawstydzenia.
     Tylko jej serce cały czas wyglądało na spłoszone.

🖇

     — A czemu piszesz?
     — Bo chcę.

🖇

Szukałem słów, na które jeszcze nie byłoby za późno. Nic jednak nie przychodziło mi do głowy.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz