niedziela, lutego 04, 2024

5343. Z oazy (CCXXIV)

Nie­dzielne odliczanie literek. Tamte zdjęcia, wtedy, utkwiły we mnie na zawsze. Tam­ta historia ma we mnie swoje miejsce. Wróciły do mnie i zdjęcia, i historia, gdy zdecydowałam się na tę książkę. Zdecydowałam się w ramach reakcji na izraelskie poczynania. Historię piszą zwycięzcy. Choć jest to wojna, w której nie ma i nie bę­dzie zwycięzców, potrzebowałam przeczytać coś kreślonego kobiecą, palestyńską dłonią.

Jedna książka, dwie krótkie opowieści. W obu ten sam strach, ta sama nie­przy­to­mna siła w mundurach. Tak samo niedoopowiedziane dwie historie. Przy tej le­ktu­rze nie da się odpoczywać. Można tylko doświadczać ogromnego napięcia. Ponad trzy tysiące kilometrów oraz dziesiątki lat dzielących osoby czytające od bohaterek nie zmniejszają ani strachu, ani napięcia. Dzieje się tak, dlatego że tam, gdzie słowo bezpieczeństwo jest od­mie­nia­ne przez wszystkie przypadki i podnoszone do entej potęgi, robi się bardzo niebezpiecznie dla kobiet. To książkowy drobiazg, ale rów­nież ogro­mny lej po emo­cjonalnej bombie.

Na początku wyjaśnił, że ich głównym zadaniem podczas stacjonowania w tej okolicy, poza wytyczeniem granicy z Egiptem i pilnowaniem, by nikt się przez nią nie przedostał, będzie przeczesanie północno-zachodniej części Negewu i oczyszczenie jej z Arabów, którzy tu jeszcze przebywają. Ze źródeł lotnictwa wojskowego przyszły informacje o ich obecności w tym rejonie. Trzeba będzie codziennie patrolować teren i dokładnie go rozpoznać. Może to potrwać jakiś czas. W każdym razie pozostaną tutaj, dopóki nie za­pew­nią bezpieczeństwa w tej części Negewu.

🖇

Monotonne wydmy otaczające ich ze wszystkich stron za­cho­wy­wały mil­cze­nie i nie ujawniły żadnych śladów, jeśli nie liczyć kolein po­zo­sta­wio­nych przez opony jeepa.

🖇

Sam fakt, że się tutaj znajdują i trwają na posterunku, niezależnie od rea­li­za­cji określonych działań wojskowych, ma wielkie znaczenie, bo trzeba opa­no­wać ten rejon, utrwalić nową granicę z Egiptem i zapobiec prze­do­sta­wa­niu się infiltratorów. Są pierwszą i jedyną jednostką, która po zawarciu ro­zej­mu dotarła do tego punktu, wysuniętego najdalej na południe, i to na nich spoczywa pełna odpowiedzialność za zapewnienie tu bezpieczeństwa.

🖇

[…] okolica nie odkryła przed nimi nic oprócz burz pia­sko­wych i obłoków kurzu, które zdawały się ich ścigać i z nimi igrać.

🖇

To miejsce, które wydaje się teraz nieużytkiem, gdzie nie ma nic oprócz in­fil­tratorów, Beduinów i wielbłądów, przed tysiącami lat przemierzali na­si przodkowie. I jeśli Arabowie, powodowani bezsensownym na­cjo­na­lizmem, nie zgadzają się, żebyśmy tutaj zamieszkali, i nadal stawiają nam opór, wo­ląc, by ta ziemia pozostała pustynią, musimy postąpić jak na wojsko przy­sta­ło. Nikt nie ma do niej większego prawa niż my. Oni przez całe wieki ją zaniedbywali i opuścili, oddając we władanie Beduinów i ich stad. Naszym obowiązkiem jest ich stąd przegnać. […] Nie możemy dopuścić, by Negew nadal był nagą pustynią, nie możemy pozostawić go na pastwę suszy oraz zaniedbujących tę ziemię Arabów i ich zwierząt. Przypominam wam napis, który po przybyciu tutaj zobaczyliśmy na ruinach muru: „Nie czołg zwy­cię­ży, lecz człowiek”.

🖇

[…] skierował się w stronę zarośli, rozgarniając gałęzie, za którymi ukazała się grupa Arabów stojących nieruchomo wokół źródła. Jego spojrzenie spo­tka­ło się z ich szeroko otwartymi oczami i z oczami wielbłądów, które, gdy pies głośno zaszczekał, poderwały się i postąpiły kilka kroków do przodu.

🖇

W końcu jeep ruszył. Pies biegł za pojazdem, próbując go dogonić, ale bez skutku. Jego szczekanie zagłuszyło oddalający się warkot silnika. Nie­ba­wem samochód całkiem zniknął wśród wydm.
     […] Po krótkiej chwili rozległo się sześć strzałów i znów zapadła cisza. Był poranek 13 sierpnia 1949 roku.

🖇 🖇 🖇

Wiele jest tu narzuconych granic między różnymi rzeczami, trzeba na nie uwa­żać i poruszać się w ich obrębie, chroni to bowiem człowieka przed bo­lesnymi konsekwencjami i zapewnia mu mimo wszystko względne poczucie bezpieczeństwa. Tych, którzy umiejętnie poruszają się w obrębie granic i ich nie przekraczają, jest jednak niewielu, ja do nich nie należę. Kiedy tylko zo­ba­czę granicę, biegnę pędem, by ją prze­sko­czyć albo po kryjomu wykroczyć poza nią chociaż o krok.

🖇

[…] moja niezdolność do rozpoznawania granic, nawet bardzo logicznych, która sprawia, że w odróżnieniu od większości ludzi albo różne rzeczy wy­ol­brzy­miam, albo je pomniejszam. […] Tak, wszystko to rozumiem, ale nie w da­nej chwili, tylko po paru godzinach, dniach albo nawet latach.

🖇

Gazety, kiedy już spełniły swoje dodatkowe zadanie jako nakrycie stołu albo podłogi, chroniące powierzchnię przed tym, co może wypaść z talerzy, tra­fia­ją prędzej czy później do pieca […].

🖇

[…] Jakże tolerancyjna dla przekraczania granic jest samotność, kiedy siedzę przy swoim stoliku i „pracuję” nad tematem, który pewnego ranka przypadkowo odkryłam.

🖇

Zginęło kilku ludzi, jak podano w artykule, ale mnie utkwiła w pamięci tylko jedna, drobna okoliczność zabicia jednej osoby.

🖇

[…] ze swoim zielonym dokumentem tożsamości, informującym, że jestem ze strefy A, mogę się najwyżej przemieszczać z domu do miejsca mojej no­wej pracy. Chociaż w świetle prawa każdy ze strefy A może się udać do stre­fy B, o ile jakieś nadzwyczajne przyczyny natury politycznej lub woj­sko­wej tego nie zabraniają, tych nadzwyczajnych przyczyn jest tyle, że stały się regułą. Dlatego wielu mieszkańcom strefy A nie przychodzi już w ogóle do głowy podróż do stre­fy B. […] jakżebym miała pomyśleć o wyprawie do miej­sca tak odległego, że znajduje się niemal w strefie D. Nie mogą tam po­je­chać nawet ci ze strefy B, a może i C, ani mieszkańcy Jerozolimy, bo jeśli ktoś z nich wymówi słowo po arabsku poza swoim miejscem zamieszkania, okaże się, że obecność takiej osoby poważnie zagraża bezpieczeństwu. Tym ze strefy C wolno oczywiście, tak jak mieszkańcom strefy B, przebywać w stre­fie A, którą często odwiedzają, a czasem się do niej przenoszą, choć rejon ten stał się czymś na kształt więzienia.

🖇

[…] przekręcam kluczyk w stacyjce, zaczynają mnie oplatać jakieś pajęcze sieci, zaciskają się i stopniowo stają się czymś w rodzaju blokady, której nie da się pokonać, bo taka jest nieuchwytna. To blokada strachu, która wy­ra­sta z lęku przed blokadą na punkcie kontrolnym.

🖇

Tykanie prawego kierunkowskazu zakłóca rytm mojego serca. A więc w prawo. Od lat nie kierowałam się na prawo, nawet piechotą.

🖇

Nie ujechałam daleko.
     Mimo to nie da się już teraz zawrócić. Biorę głęboki oddech. Tak, nie ma jak wrócić, bo przekroczyłam już wszystkie granice – te wytyczone przez wojsko, a także geograficzne, cielesne, psychiczne i mentalne.

🖇

Choć najkrótszą odległość między dwoma punktami wytycza z zasady linia prosta, nie mogę obrać takiej trasy, nie dlatego, że drogi nie są proste, ale ponieważ, jak wynika z niektórych map, na najkrótszej drodze do Jafy znaj­du­ją się co najmniej dwa checkpointy. Poza tym ani mapy, które mam, ani te, których nie mam, nie pokażą lotnych punktów kontrolnych i miejsc, gdzie wciąż trwają prace przy budowie muru, przez co wiele dróg może być nieprzejezdnych.

🖇

[…] wzdłuż drogi zaczynają ukradkiem wypływać drobne szcze­gó­ły zdradzające, że coś palestyńskiego tu jednak po­zo­sta­ło. […] samotna akacja stojąca pośród pól, stare drzewo mastyksowe. Kilku pasterzy ze swoimi stadami na odległym wzgórzu.

🖇

W końcu, kiedy tracę nadzieję na odpoczynek, biorę mapy z sąsiedniego sie­dze­nia, rozkładam najpierw tę izraelską i próbuję znaleźć na niej miejsce, w którym jestem, posiłkując się numerem na ostatniej zauważonej tablicy przy drodze. […] Potem biorę mapę Palestyny sprzed 1948 roku, zaraz jed­nak ją składam, bo przejmuje mnie groza. Palestyńskie wsie, które na izra­el­skiej mapie całkiem pochłonęło, zdawałoby się, żółte morze, pokazują się tu dziesiątkami, ich nazwy chcą wyskoczyć na mnie z papieru.

🖇

Nagle ogarnia mnie strach. A może przez cały czas był we mnie i po prostu atakuje, kiedy mu się podoba, tak jak teraz.

🖇

Gdy tak czujnie nasłuchuję kolejnych eksplozji, ogarnia mnie niejasne uczu­cie bliskości z Gazą, a potem chęć, by usłyszeć ten ostrzał z bliska, po­czuć drobiny pyłu z domów, które rozpadają się pod po­ci­ska­mi i bom­ba­mi. Ponie­waż pył tu nie dolatuje, czuję, jak bardzo jestem daleko od wszyst­kie­go, co mi znajome, i jak niemożliwy będzie powrót.

🖇

Wychodzę, gaszę światło nad wejściem do chatki i przez kilka chwil stoję nieruchomo, aż z ciemności wyłania się rozwieszony między dwiema kar­ło­wa­ty­mi palmami hamak, który zauważyłam zaraz po przybyciu. Idę do niego przez aksamitną noc i kładę się, by obserwować słabe światło da­le­kich gwiazd rozsianych po całym niebie. Długo tak leżę bez ruchu, aż za­czy­na mnie pokrywać warstewka rosy. Nagle widzę, że po trawie zbliża się w moim kierunku jakiś czarny kształt. Staje przy hamaku. To pies.

🖇

Towarzyszy mi uczucie jej nieobecności na siedzeniu obok, a potem czuję żal, że nie przemogłam się i nie zapytałam o tamto zdarzenie. […] To ona, a nie muzea wojskowe ani archiwa w kibucach, zna pewnie jakieś szcze­gó­ły, które mogłyby mnie naprowadzić na odkrycie tego, co przeżyła dziew­czy­na. Poznałabym nareszcie całą prawdę. Im bardziej się oddalam, tym bardziej to rozumiem i żałuję.

🖇

Idąc ostrożnie, zauważam, że na piasku coś leży. Podchodzę, pochylam się, żeby przypatrzeć się z bliska. To łuska po naboju. Sięgam ręką i podnoszę ją, zbliżam do twarzy, żeby dobrze się jej przyjrzeć. I wtedy w odległości kilku metrów, między akacjami, widzę stado wielbłądów, które zastygły nieruchomo i się na mnie gapią.

Adania Shibli, Drobny szczegół, przeł. Hanna Jankowska,
Wydawnictwo Drzazgi, Okoniny 2023.
(wyróżnienie własne)

Zaczyna mówić głosem tak spokojnym i wyraźnym, bez zająknienia czy zacinania się, że przypomina to wy­snu­wa­nie delikatnej nici, która się nie skręca i którą nie­ła­two przeciąć.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz