Niedzielne odliczanie literek. Tamte zdjęcia, wtedy, utkwiły we mnie na zawsze. Tamta historia ma we mnie swoje miejsce. Wróciły do mnie i zdjęcia, i historia, gdy zdecydowałam się na tę książkę. Zdecydowałam się w ramach reakcji na izraelskie poczynania. Historię piszą zwycięzcy. Choć jest to wojna, w której nie ma i nie będzie zwycięzców, potrzebowałam przeczytać coś kreślonego kobiecą, palestyńską dłonią.
Jedna książka, dwie krótkie opowieści. W obu ten sam strach, ta sama nieprzytomna siła w mundurach. Tak samo niedoopowiedziane dwie historie. Przy tej lekturze nie da się odpoczywać. Można tylko doświadczać ogromnego napięcia. Ponad trzy tysiące kilometrów oraz dziesiątki lat dzielących osoby czytające od bohaterek nie zmniejszają ani strachu, ani napięcia. Dzieje się tak, dlatego że tam, gdzie słowo bezpieczeństwo jest odmieniane przez wszystkie przypadki i podnoszone do entej potęgi, robi się bardzo niebezpiecznie dla kobiet. To książkowy drobiazg, ale również ogromny lej po emocjonalnej bombie.
Na początku wyjaśnił, że ich głównym zadaniem podczas stacjonowania w tej okolicy, poza wytyczeniem granicy z Egiptem i pilnowaniem, by nikt się przez nią nie przedostał, będzie przeczesanie północno-zachodniej części Negewu i oczyszczenie jej z Arabów, którzy tu jeszcze przebywają. Ze źródeł lotnictwa wojskowego przyszły informacje o ich obecności w tym rejonie. Trzeba będzie codziennie patrolować teren i dokładnie go rozpoznać. Może to potrwać jakiś czas. W każdym razie pozostaną tutaj, dopóki nie zapewnią bezpieczeństwa w tej części Negewu.
🖇
Monotonne wydmy otaczające ich ze wszystkich stron zachowywały milczenie i nie ujawniły żadnych śladów, jeśli nie liczyć kolein pozostawionych przez opony jeepa.
🖇
Sam fakt, że się tutaj znajdują i trwają na posterunku, niezależnie od realizacji określonych działań wojskowych, ma wielkie znaczenie, bo trzeba opanować ten rejon, utrwalić nową granicę z Egiptem i zapobiec przedostawaniu się infiltratorów. Są pierwszą i jedyną jednostką, która po zawarciu rozejmu dotarła do tego punktu, wysuniętego najdalej na południe, i to na nich spoczywa pełna odpowiedzialność za zapewnienie tu bezpieczeństwa.
🖇
[…] okolica nie odkryła przed nimi nic oprócz burz piaskowych i obłoków kurzu, które zdawały się ich ścigać i z nimi igrać.
🖇
To miejsce, które wydaje się teraz nieużytkiem, gdzie nie ma nic oprócz infiltratorów, Beduinów i wielbłądów, przed tysiącami lat przemierzali nasi przodkowie. I jeśli Arabowie, powodowani bezsensownym nacjonalizmem, nie zgadzają się, żebyśmy tutaj zamieszkali, i nadal stawiają nam opór, woląc, by ta ziemia pozostała pustynią, musimy postąpić jak na wojsko przystało. Nikt nie ma do niej większego prawa niż my. Oni przez całe wieki ją zaniedbywali i opuścili, oddając we władanie Beduinów i ich stad. Naszym obowiązkiem jest ich stąd przegnać. […] Nie możemy dopuścić, by Negew nadal był nagą pustynią, nie możemy pozostawić go na pastwę suszy oraz zaniedbujących tę ziemię Arabów i ich zwierząt. Przypominam wam napis, który po przybyciu tutaj zobaczyliśmy na ruinach muru: „Nie czołg zwycięży, lecz człowiek”.
🖇
[…] skierował się w stronę zarośli, rozgarniając gałęzie, za którymi ukazała się grupa Arabów stojących nieruchomo wokół źródła. Jego spojrzenie spotkało się z ich szeroko otwartymi oczami i z oczami wielbłądów, które, gdy pies głośno zaszczekał, poderwały się i postąpiły kilka kroków do przodu.
🖇
W końcu jeep ruszył. Pies biegł za pojazdem, próbując go dogonić, ale bez skutku. Jego szczekanie zagłuszyło oddalający się warkot silnika. Niebawem samochód całkiem zniknął wśród wydm.
[…]
Po krótkiej chwili rozległo się sześć strzałów i znów zapadła cisza. Był poranek 13 sierpnia 1949 roku.
🖇 🖇 🖇
Wiele jest tu narzuconych granic między różnymi rzeczami, trzeba na nie uważać i poruszać się w ich obrębie, chroni to bowiem człowieka przed bolesnymi konsekwencjami i zapewnia mu mimo wszystko względne poczucie bezpieczeństwa. Tych, którzy umiejętnie poruszają się w obrębie granic i ich nie przekraczają, jest jednak niewielu, ja do nich nie należę. Kiedy tylko zobaczę granicę, biegnę pędem, by ją przeskoczyć albo po kryjomu wykroczyć poza nią chociaż o krok.
🖇
[…] moja niezdolność do rozpoznawania granic, nawet bardzo logicznych, która sprawia, że w odróżnieniu od większości ludzi albo różne rzeczy wyolbrzymiam, albo je pomniejszam. […] Tak, wszystko to rozumiem, ale nie w danej chwili, tylko po paru godzinach, dniach albo nawet latach.
🖇
Gazety, kiedy już spełniły swoje dodatkowe zadanie jako nakrycie stołu albo podłogi, chroniące powierzchnię przed tym, co może wypaść z talerzy, trafiają prędzej czy później do pieca […].
🖇
[…] Jakże tolerancyjna dla przekraczania granic jest samotność, kiedy siedzę przy swoim stoliku i „pracuję” nad tematem, który pewnego ranka przypadkowo odkryłam.
🖇
Zginęło kilku ludzi, jak podano w artykule, ale mnie utkwiła w pamięci tylko jedna, drobna okoliczność zabicia jednej osoby.
🖇
[…] ze swoim zielonym dokumentem tożsamości, informującym, że jestem ze strefy A, mogę się najwyżej przemieszczać z domu do miejsca mojej nowej pracy. Chociaż w świetle prawa każdy ze strefy A może się udać do strefy B, o ile jakieś nadzwyczajne przyczyny natury politycznej lub wojskowej tego nie zabraniają, tych nadzwyczajnych przyczyn jest tyle, że stały się regułą. Dlatego wielu mieszkańcom strefy A nie przychodzi już w ogóle do głowy podróż do strefy B. […] jakżebym miała pomyśleć o wyprawie do miejsca tak odległego, że znajduje się niemal w strefie D. Nie mogą tam pojechać nawet ci ze strefy B, a może i C, ani mieszkańcy Jerozolimy, bo jeśli ktoś z nich wymówi słowo po arabsku poza swoim miejscem zamieszkania, okaże się, że obecność takiej osoby poważnie zagraża bezpieczeństwu. Tym ze strefy C wolno oczywiście, tak jak mieszkańcom strefy B, przebywać w strefie A, którą często odwiedzają, a czasem się do niej przenoszą, choć rejon ten stał się czymś na kształt więzienia.
🖇
[…] przekręcam kluczyk w stacyjce, zaczynają mnie oplatać jakieś pajęcze sieci, zaciskają się i stopniowo stają się czymś w rodzaju blokady, której nie da się pokonać, bo taka jest nieuchwytna. To blokada strachu, która wyrasta z lęku przed blokadą na punkcie kontrolnym.
🖇
Tykanie prawego kierunkowskazu zakłóca rytm mojego serca. A więc w prawo. Od lat nie kierowałam się na prawo, nawet piechotą.
🖇
Nie ujechałam daleko.
Mimo to nie da się już teraz zawrócić. Biorę głęboki oddech. Tak, nie ma jak wrócić, bo przekroczyłam już wszystkie granice – te wytyczone przez wojsko, a także geograficzne, cielesne, psychiczne i mentalne.
🖇
Choć najkrótszą odległość między dwoma punktami wytycza z zasady linia prosta, nie mogę obrać takiej trasy, nie dlatego, że drogi nie są proste, ale ponieważ, jak wynika z niektórych map, na najkrótszej drodze do Jafy znajdują się co najmniej dwa checkpointy. Poza tym ani mapy, które mam, ani te, których nie mam, nie pokażą lotnych punktów kontrolnych i miejsc, gdzie wciąż trwają prace przy budowie muru, przez co wiele dróg może być nieprzejezdnych.
🖇
[…] wzdłuż drogi zaczynają ukradkiem wypływać drobne szczegóły zdradzające, że coś palestyńskiego tu jednak pozostało. […] samotna akacja stojąca pośród pól, stare drzewo mastyksowe. Kilku pasterzy ze swoimi stadami na odległym wzgórzu.
🖇
W końcu, kiedy tracę nadzieję na odpoczynek, biorę mapy z sąsiedniego siedzenia, rozkładam najpierw tę izraelską i próbuję znaleźć na niej miejsce, w którym jestem, posiłkując się numerem na ostatniej zauważonej tablicy przy drodze. […] Potem biorę mapę Palestyny sprzed 1948 roku, zaraz jednak ją składam, bo przejmuje mnie groza. Palestyńskie wsie, które na izraelskiej mapie całkiem pochłonęło, zdawałoby się, żółte morze, pokazują się tu dziesiątkami, ich nazwy chcą wyskoczyć na mnie z papieru.
🖇
Nagle ogarnia mnie strach. A może przez cały czas był we mnie i po prostu atakuje, kiedy mu się podoba, tak jak teraz.
🖇
Gdy tak czujnie nasłuchuję kolejnych eksplozji, ogarnia mnie niejasne uczucie bliskości z Gazą, a potem chęć, by usłyszeć ten ostrzał z bliska, poczuć drobiny pyłu z domów, które rozpadają się pod pociskami i bombami. Ponieważ pył tu nie dolatuje, czuję, jak bardzo jestem daleko od wszystkiego, co mi znajome, i jak niemożliwy będzie powrót.
🖇
Wychodzę, gaszę światło nad wejściem do chatki i przez kilka chwil stoję nieruchomo, aż z ciemności wyłania się rozwieszony między dwiema karłowatymi palmami hamak, który zauważyłam zaraz po przybyciu. Idę do niego przez aksamitną noc i kładę się, by obserwować słabe światło dalekich gwiazd rozsianych po całym niebie. Długo tak leżę bez ruchu, aż zaczyna mnie pokrywać warstewka rosy. Nagle widzę, że po trawie zbliża się w moim kierunku jakiś czarny kształt. Staje przy hamaku. To pies.
🖇
Towarzyszy mi uczucie jej nieobecności na siedzeniu obok, a potem czuję żal, że nie przemogłam się i nie zapytałam o tamto zdarzenie. […] To ona, a nie muzea wojskowe ani archiwa w kibucach, zna pewnie jakieś szczegóły, które mogłyby mnie naprowadzić na odkrycie tego, co przeżyła dziewczyna. Poznałabym nareszcie całą prawdę. Im bardziej się oddalam, tym bardziej to rozumiem i żałuję.
🖇
Idąc ostrożnie, zauważam, że na piasku coś leży. Podchodzę, pochylam się, żeby przypatrzeć się z bliska. To łuska po naboju. Sięgam ręką i podnoszę ją, zbliżam do twarzy, żeby dobrze się jej przyjrzeć. I wtedy w odległości kilku metrów, między akacjami, widzę stado wielbłądów, które zastygły nieruchomo i się na mnie gapią.
Adania Shibli, Drobny szczegół, przeł. Hanna Jankowska,
Wydawnictwo Drzazgi, Okoniny 2023.
(wyróżnienie własne)
Zaczyna mówić głosem tak spokojnym i wyraźnym, bez zająknienia czy zacinania się, że przypomina to wysnuwanie delikatnej nici, która się nie skręca i którą niełatwo przeciąć.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz