piątek, listopada 26, 2010

136. Z różnych perspektyw

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

Pisałam już o odkryciu, że pies pełni rolę katalizatora kontaktów międzyludzkich. W szczególności, nie da się tego nie zauważyć w środkach transportu publicznego. Do wczoraj myślałam, że taką rolę mogą pełnić jeszcze tylko dzieci i to małe --- utożsamiane z delikatnością, niewinnością, słodkością młodego życia. No to mnie życie wyprostowało. Wczoraj, w tramwaju, byłam świadkiem sceny, w której tę szczególną rolę pełnił... habit. Młody Franciszkanin, obleczony w charakterystyczny „mundur” swego zgromadzenia był, bez najmniejszego wahania, obdarowywany pięknymi, młodymi uśmiechami starszych ludzi. Nie robili tego grupowo, każdy z „cywili” chciał mieć uwagę zakonnika, choć przez chwilę, na wyłączność. Miło było patrzeć, jak obcy sobie ludzie wchodzą w ciepły, pełen zrozumienia kontakt. Ziemi, co nas nosi musiało być bardzo miło. Czyż nie jest zadziwiające, że najłatwiej obdarować ciepłą uwagą właśnie obcego człowieka? Zadziwia mnie to, ale i zachwyca faktem, że tak jest. Incydent ten ma dla mnie, osobiście, dwa dodatkowe dna.

Pierwsze, wspaniałe dno --- ten Franciszkanin stał się dla mnie symbolem Odwagi przez wielkie „O”. Ów habit --- swoisty manifest przyjętych i wyznawanych wartości, odważne stwierdzenie: „robię coś niepopularnego, ale jest to dla mnie najważniejsza rzecz w życiu”. Franciszkanin --- ucieleśnienie siły stania za sobą. Zauroczona byłam patrzeniem na tego człowieka. Manifestować siebie, być zawsze sobą, czynić swoje życie wartościowym --- wielkie! Chapeau bas!

Drugie, poznawcze dno --- odkryłam swoje przekonanie, ciekawe bardzo. Zakonnik dla mnie to misja, ksiądz to zawód. Jest to z pewnością krzywdzące dla wielu księży, ale na dziś dla mnie właśnie tak jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz