wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
W czwartek rano, gdy szykowaliśmy się do wyjazdu na długi weekend, w rękach pękł mi szklany dzbanek. Poraniona dłoń zwolniła mnie w trybie natychmiastowym z pewnych aktywności. W czwartek wieczorem, pękła we mnie definicja słowa „rodzina”. Teraz jest to dla mnie słowo w nieznanym mi obcym języku, nieprzetłumaczalne i nie do ogarnięcia. Przecież to nie może być maszynka do ranienia?
Dziś sobota. Dłoń opatrzona. Plaster naklejony. Połamana definicja słowa „rodzina”, skrępowana wstążkami opatrzonymi słowami seniorów: „nie przesadzaj”, „skończyłem rozmawiać na ten temat”, nie jedzie jutro ze Stadem do stolicy. Zwolniłam siebie z pewnych aktywności, dopóki nie znajdzie się nowa, sensowna definicja słowa „rodzina”, która uwzględni i uszanuje potrzeby wszystkich zainteresowanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz