wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
Kończę właśnie książkę „59 sekund” Richarda Wisemana. Z właściwym sobie wdziękiem autor opisuje masę prostych eksperymentów psychologicznych, które często prowadzą naukowców do wniosków, które nijak mają się do obiegowych poglądów na to jak człowiek działa. Ha! Burze mózgów, chwalenie dzieci (specyficzne), grafologia, wyższość pracy grupowej nad pracą indywidualną to wszystko jedna wielka ściema. Kto by pomyślał. Jeszcze niedawno na szkoleniu w mojej pracy zachwalano niektóre z wymienionych drobiazgów.
Najzabawniej było wczoraj, gdy czytałam o badaniach, które sami z Sadownikiem sobie nieświadomie zafundowaliśmy, czyli współdzielenia życia z psem lub jego wyprowadzania na spacer.
Nie zdziwiło mnie potwierdzenie, że pies jest „katalizatorem kontaktów międzyludzkich”, przy czym osiągi labradorów (naprawdę był eksperyment z psami właśnie tej rasy) są dużo lepsze od rezultatów osiąganych przez rottweilery.
Najbardziej jednak rozśmieszył mnie poniższy fragment, a w zasadzie humorystyczna puenta:
(...) właściciele psów lepiej radzą sobie z codziennymi stresami, podchodzą do życia bardziej na luzie, mają wyższą samoocenę i rzadziej zapadają na depresję.
Trudno przecenić wszystkie te dobrodziejstwa. W jednym z badań zmierzono ciśnienie krwi i tętno posiadaczy psów, gdy wykonywali on dwa stresujące zadania (liczenie wspak od czterocyfrowej liczby z odejmowaniem po trzy i trzymanie ręki w wiadrze z lodowatą wodą) przy których towarzyszył im albo pies, albo współmałżonek. Okazało się, że w obecności psa uczestnicy eksperymentu mieli niższe tętno i ciśnienie krwi oraz robili znacznie mniej błędów podczas liczenia niż w obecności męża lub żony. Oto naukowy dowód (o ile był w ogóle komuś potrzebny) na to, że posiadanie psa jest zdrowsze niż posiadanie współmałżonka.
R. Wiseman, 59 sekund, Pomyśl chwilę, zmień wiele,
WAB, Warszawa 2010.
Wygląda na to, że z Sadownikiem możemy do listy rozwodowej --- gdyby kiedyś była nam potrzebna --- dopisać obok niezgodności temperaturowej (on przy minus nastu stopniach w końcu zapina kurtkę, ja przy plus dziesięciu szukam grubych skarpet lub rajstop) jeszcze jeden ważny punkt: jesteśmy dla siebie nawzajem szkodliwym elementem środowiska --- naprawdę nie miałam o tym zielonego pojęcia, przecież jest nam razem jak w niebie, poza tymi malutkimi chwilami, gdy wysyłamy się nawzajem do diabła :). Póki co, w ramach ostrożności, zrezygnujemy z liczenia wspak i kąpieli w wiadrze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz