wtorek, listopada 30, 2010

138. Śnieg, śnieg, śnieg

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

Wciąż pada. Drugi dzień mam problem z dotarciem do pracy i powrotem do domu. Ominęła mnie wczoraj piękna zabawa pod górką, bo byłam „utknięta” w środkach komunikacji miejskiej. Gdyby nie Kudłata, pomstowałabym na czym świat stoi a tak… pomimo, że byłam już nieźle zmarznięta, sama myśl o uśmiechniętym pysiu Heńki, która używa życia w zaspach, powodowała, że moja uwaga skupiała się na pozytywach. O dwudziestej w centrum Wawy były korki, jakich to miasto nigdy nie widziało o tej porze. Ot, zwykła powtórka z wczesnopopołudniowych ścisków miejskich. W pewnym sensie, śnieżny powiew zimy, przeniósł ludzi w atmosferę Sylwestra w Brazylii… tłum ludzi na ulicach… jedna wielka śnieżna fiesta. Tylko zachwyt dużo, dużo mniejszy.

Gdy już w końcu udało mi się dotrzeć na wymarzony przystanek autobusowy, niedaleko stali i czekali na mnie Sadownik z Heńką. Kudłata odcinała się od śniegu w przepiękny sposób, prezentując bez dodatkowych damskich krygacji, swoją wyraźną, zdecydowaną, szeroką linię. W bieli jest jej wyjątkowo do twarzy. Patrząc na wyjątkowy zachwyt światem, który mienił się w jej oczach, doszłam do wniosku, że chyba tylko psy są w 300% zachwycone tym, co zrobiła z naszym życiem aura w ciągu ostatnich 30 godzin.

Dziś rano ta wspaniała para odprowadzała mnie na przystanek, z którego oczywiście nie odjechał żaden tramwaj. Miałam jednak okazję zobaczyć jak, z uwielbieniem, Heńka daje nura w warstwy śniegu półmetrowej wysokości. Nie byłam bardzo zachwycona (tylko troszeczkę) tym, że znów jechałam do pracy na tyle długo, że studenci poszli w długą. Jestem jednak ogromnie zachwycona, że zima w końcu ma dla mnie sens, a nie jest porą roku, którą należy przespać, przeleżeć, przewegetować, przesmucić w oczekiwaniu na życiodajną wiosnę. Zima służy mi teraz bardzo dobrze do życia pełnią stadnego życia. Życzę sobie... więcej śniegu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz