wpis przeniesiony 1.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Banał --- ludzie są różni. Blondyni, szatyni. Wysocy, niscy. Z wyraźnymi poglądami i całkiem ich pozbawieni. Z wagą, niedowagą, nadwagą. Z pracą i bez. W okularach, szkłach kontaktowych i niemający doświadczenia z widzeniem inaczej. Lubiący czerwień. Nie noszący czerni. Ubierający się w zielenie.
Nie wiedzieć czemu, jest jedna cecha, która nie podlega zróżnicowaniu. Ludzie ludziom dają dobre rady. Bywa, że dobra rada to zawoalowana krytyka przewiązana wstążeczką ciepłego, dobrze życzącego głosu.
Przewróciłam się niemal o tę ludzką cechę, gdy kilka dni temu wracałam do domu. Bez Heńki, czyli bez widocznego powodu do dawania rad, zaczepiła mnie, sama z siebie, pani, której twarzy prawie nie kojarzę i poinformowała szybko, w krótkich, rwanych zdaniach, że ową Heniutkę rano widziała i jest ona… nie taka jak trzeba, czyli za gruba. Broniłam Sierściucha, jakby obrona była konieczna i uzasadniona, a potem przyszło opamiętanie i zestaw stosownych pytań i przemyśleń, które dopiero dziś nabrały kształtu utkanego z liter.
Dlaczego uważamy, że ktoś potrzebuje naszej rady? Dlaczego obdarowani ową radą, o którą przecież nie prosiliśmy, bierzemy jej treść śmiertelnie poważnie, zaczynając wierzyć, że może jest warta więcej niż nasze przeczucia, odczucia, poglądy i zapatrywania? Dlaczego dobra rada mieszka tak blisko krytyki? Dlaczego stajemy się czasem „łatwowiercami” prostej religii, która głosi, że słusznym jest wszystko to, co do nas powiedziano? Dlaczego --- w konsekwencji --- stajemy się niepewni i bez walki poddajemy się i pozwalamy ograbić się z największego skarbu, jakim jest nasza zdolność do tworzenia?
Dzieci rysują, malują, śpiewają, tańczą, marzą by już, już… móc podpisywać swoje piękne prace. Nazwanie słowem, kształtem, kolorem, dźwiękiem tego, co jest przez nas doświadczane, jest nam potrzebne jak powietrze. Ekspresja tego, co w nas, potrzebna jest naszemu stawaniu się Sobą, w takim samym stopniu jak poczucie bezpieczeństwa, jedzenie i miłość.
Bo to należy zrobić tak i tak… Jest Pani beznadziejna a Pan wie lepiej, choć nie dość dobrze. Pan napisał źle, Pani zbyt banalnie. Przerost formy nad treścią. Ten rysunek jest po prostu fatalny. Landszafcik. A pan rysuje? Nie, ale się na tym znam. Aaa, no tak. Widzi Pan, ja się na tym nie znam, ale rysuję. Powinien Pan spróbować, samo zajmowanie się tym, zmienia coś w środku osoby rysującej. Proszę Pani, trzeba być poważnym.
Bycie twórczym jest immanentnym atrybutem człowieczeństwa. Jest tym, co pozwala przesuwać granice osobistego poznania. Kto i kiedy zabił tę potrzebę? Na szczęście nie zabił jej na śmierć. Ona wciąż czeka… w duszach tych, którzy podzielili się ze mną swoim przekonaniem, że trzeba mieć nie lada odwagę, by pisać bloga, malować czy tańczyć…
Nie zabijaj w sobie i wokół siebie! Powtarzam, nie tylko w myślach.
A może bardzo się mylę i potrzebuję dobrej rady?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz