piątek, maja 20, 2011

258. Burza piaskowa w szklance związku

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Garść piasku przyniosłam przedwczoraj wieczorem do domu. Sadownik niechcący szturchnął mnie kilkoma słowami. Z wrażenia, wszystko co miałam w dłoniach i w planach na wieczór rozsypało się po podłodze. Nie miałam siły tego zbierać, porządkować, układać, rozumieć z dwóch różnych perspektyw (mojej i jego). Wypowiedziane słowa usłyszałam po swojemu. Zamknęłam się we własnej skorupce. Obwiązałam prywatnym sznureczkiem na znak niedostępności. Małżem cierpiąco-protestującym zachciało mi się być. Nie było fajnego wieczoru, spokojnej nocy, miłego ranka i planów na dzień. Było milczenie.

***

Wczoraj po południu, z Heńką w asyście, Sadownik i Jabłoń zaczęli razem zbierać z ziemi ziarenko po ziarenku… bo każde bezcenne, unikalne i tylko ich. Zbierali ze świadomością, że to nie jest byle co... to piasek miłości. Był fajny wieczór, cudowna wczesna noc, spokojne sny i radosny poranek. Jest cudnie zapowiadający się dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz