piątek, maja 06, 2011

246. Ta sama historia

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Wersja A:
     — Żyli my na kupie i dobrze było… Pani! Od pradziada my tu som! Znamy tu każdy kamień, każdom grudkem ziemi. A on? No... wyrodził siem bych. Diabelskie nasienie! Przewróciło mu siem w głowie i poszedł bych... Mówił, że on to chce w życiu oddychać pełnom piersiom... Pani, że niby co? Tu nie może oddychać? Pani, my nie mamy ciasnych horyzontów! A on powtarzał bych swoje... o zmianie otoczenia, klimatu, że własnej przystani w życiu musi poszukać... no, Pani, niech to paniusia powie, co to ma znaczyć? My tu z dziada pradziada ten sam fach wykonujemy i nikt, nigdy, o żadnej przystani nie mówił. Ja czytał bych... to pewnikiem jakiś nju ejdż zagnieździł siem bych w jego głowie. Pytali my go... a on wciąż to samo, że spełnienie w nim kiełkuje i domaga siem przestrzeni i szerszej perspektywy, że on musi, że zew natury, wiatr przemian, przeznaczenie, sens jego życia... Pani! Na miłość Boskom! Wszystkie te telewizyjne banały my słyszeli... Poprzewracało się w głowie młodziakowi... tylko do takiego wniosku mogli my dojść całom familiom. Próbowali my bych ratować... żadne tłumaczenie nie docierało do niego. Pogroził bych, że wcześniej czy później zwieje, bo on tu nie ma zamiaru zapuszczać korzeni. No... i nie zapuścił. Przyszedł dzień i wywiało go. Od tamtego dnia nikt go już nie widział. Wiemy tylko, że... no... żyje on z tom lafiryndom, co też wyrodna całkiem. Psia mać, chłopaka nam zmarnowała. Pani, to jej robota! To taki dobry chłopak był! Teraz, oni razem w tym bagnie... he... he..., jako to siem mówi, he... hedunizm uprawiajom! Co? No prza co powiedział bych, że hedonizm uprawiajom. Pani, po prawdzie — machnął ręką ze zrezygnowaniem — nie ma o czym gadać...

Wersja B:
Żył sobie Mlecz, co nie chciał słyszeć o trawniku. Pewnego dnia pokochał Jezioro.
Żyli długo i szczęśliwie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz