poniedziałek, maja 30, 2011

265. Heńka wierzy w Świat a my?

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Heńka bardzo wierzy w Świat i bardzo mu kibicuje. Nic sobie nie robi z ochronnych barier kulturowych, które wymyślili ludzie. Nie rozumie: „nie rozmawiaj z obcymi”, „nie okazuj uczuć”. Czasem z tego powodu mamy wrażenie, że właśnie władowaliśmy się dzięki Kudłatej w małe kłopoty lub przynajmniej średnie nieprzyjemności. Tydzień, który minął, był czasem dwóch takich zdarzeń, które okraszone Heńkową wiarą i dobrym sercem spotkanych Ludzi, nie stały się niemile wspominanymi incydentami.

***

Rodzice małych dzieci, w pewnym momencie ich rozwoju, nabierają niebywałej zdolności przewidywania bliskiej przyszłości i szybciutko, zanim coś stanie się zagrożeniem, usuwają to z potencjalnej drogi przemarszu malucha. Podobnie jest z Kudłatą. Gdy idziemy „luzem”, Heńka upaja się mini wolnością a ja w tym czasie wyglądam na horyzoncie małych dzieci, bo wiem, że Heńka je uwielbia --- nie zawsze z wzajemnością, szczególnie rodzicielek. Dzięki dzieciom Zkemi oraz dzieciom przyjaciół z Raju, Heńka nabiera ogłady w kontaktach z małymi ludźmi. Już nie skacze na nie a i z całowaniem potrafi być mniej natrętna. Nie zmienia to faktu, że widząc obce dzieci, spinam psa i dopiero na prośbę rodzica pozwalam Heni na kontrolowane spotkanie z dzieckiem. Noooo, ale w zeszłym tygodniu, okazało się, że specjalizacja w zakresie wyławiania żywych dziecięcych obiektów z tła nie wystarczyła. Henia zobaczyła piłkę. Natychmiast ogłuchła i ruszyła na łowy… Wszystko zamknęło się w kilkunastu sekundach. Piłka, przytulona z miłością psimi zębami, zamieniła się we wspomnienie idealnie okrągłego przedmiotu. Sierściuch z dumą niósł trofeum a mi włoski na karku stanęły dęba, bo... będę musiała wziąć udział w awanturze. Podeszłam do czterolatka. Zapytałam, gdzie jest jego Mama. Podeszłam do owej Pani i zapytałam, gdzie kupiła tę piłkę, abym mogła jej odkupić podobną, no i gdzie mieszkają, abym wiedziała, gdzie ową piłkę zanieść. Heńka była wciąż zachwycona i z dumą przemaszerowała przed Mamą Czterolatka, a potem poszła pokazać nowozdobyte cudo Małemu Człowiekowi. Ja byłam dużo mniej zachwycona. Pani, na moje pytania i nadzieję w oczach, że może jesteśmy w stanie załatwić to bez krzyku, udzieliła mi odpowiedzi, która zwyczajnie mnie zszokowała. Mama Czterolatka powiedziała, całkiem spokojnie, że jak dzieci nie pilnowały piłki to trudno. Muszą się nauczyć dbać o swoje rzeczy. Nijak nie chciała słyszeć o tym, że ja naprawdę chcę odkupić piłkę. Skończyło się na tym, że owa Pani z Mężem i jeszcze kimś, z kim spacerowali, poprosili, bym im opowiedziała o tej rasie, bo… przymierzają się do kupna psa. Staliśmy dobre pół godziny rozprawiając o teoriach tego, że dobrze jest mieć w domu zwierzę, jak je układać, co jest ważne a co mniej. Tym razem Heńce się upiekło. Incydent ten nie obciążył jej kieszonkowego. Flaka owej piłki Heńka ma w domu do dziś i nie ma dnia, aby go chociaż nie przeniosła z miejsca na miejsce.

***

Szliśmy Stadem do lasu. Pod lasem, na trawie siedziała Pani. Heńka koniecznie chciała jej powiedzieć „dzień dobry”. Poleciała. Pani nie krzyczała, więc uznaliśmy, że nie ma nic przeciwko. Była jednak w tym spotkaniu Heńki z Nieznajomą dziwna bliskość. Szybko się wydało. Pani siedziała na trawie i… jadła obiad. Heńka zaś użyła swojego uroku osobistego i… została przez Panią poczęstowana.

***

Cóż, fajnie jest spotykać ludzi, którzy lubią psy. A Heńka na to: „a nie mówiłam, że ludzie są cudowni?”. Nie pamięta już Cholera o beznadziejnej pani, co miała kiedyś spaniela i go tłukła, nie pamięta głupich bab, co traktują swoje psy jak dzieci i na widok innego psa, biorą swoje czworonogi na ręce, byle tylko nie miały kontaktu z obywatelem tego samego gatunku. Nie pamięta o pindzi, co ją od potworów wyzwała i niedouczonej strażniczce miejskiej, co Heni w kagańcu chodzić kazała.

Może właśnie na tym polega szczęście… na niepamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz