piątek, lipca 29, 2011

308. Blogowa „parafilia”

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Ramówka w naszym ulubionym radio zmieniła się jakiś czas temu wprowadzając w niedzielę rano program „Polityka kulturalna”. Bywa różnie. Był taki jeden, co „błyszczał” intelektem co chwilę. Był ostatnio „na jakimś filmie” i czytał dzieciom „oj, jest taka seria...” „o takiej dziewczynce”. Super! Ręce opadają do ziemi.

Tydzień później był dużo bystrzejszy, choć z nie najlepszą przeszłością i kiepskim PR. Przynajmniej o miłości do mebli ciekawie opowiadał. Podczas tej audycji dowiedziałam się, że pisał bloga, ale przestał, gdy odkrył, że uprawia ekshibicjonizm. No tak, gołego tego pana, to ja oglądać bym nie chciała pod żadnym pozorem. Zastanawiał mnie jednak podany przez niego powód wydania blogowej komendy „stop”.

Co jest złego w tym, aby na chwilę pochylić się nad swoim życiem, własnym sposobem pojmowania świata? Ucieszyć się, zdziwić, zezłościć? Dlaczego dobrze jest czytać wielkich poetów i pisarzy, a źle jest podzielić się sobą? Zobaczyć, że inni mają podobnie? Poczuć się jednym z wielu ziarenek ludzkiego piasku. Megaekshibicjonizm! Nie, raczej pył historii, bo tych chwil już nie ma. Taką byłam, tą drogą szłam. Tak. Tylko tyle. A jeśli choć jedna osoba, co na swojej drodze jest, uśmiechnie się od tych literek, to... cudownie! Jak napisał Boris Cyrulnik, co flirtował ze mną swoją okładką cały zeszły tydzień, aż drania kupiłam i połknęłam w jeden wieczór:

Możemy używać słów, by nabrać uczuciowego dystansu, by spojrzeć na siebie z zewnątrz, pod warunkiem że skierujemy te słowa do drugiej osoby, by ułatwić sobie oddalenie.

B. Cyrulnik, Rozmowy o miłości na skraju przepaści,
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2011.

Dlaczego więc nie dzielić się słowem pisanym i czytanym na wielu blogach, by ułatwić sobie i innym zbawienne oddalenie? Dlaczego nie?

***

Jeśli mówienie jest słabością, to nie chcę siły:

(...) Każdy, kto przeżył kawałek życia, wie, że szept „kocham cię”, szept do zatracenia, upaja przede wszystkim tego, kto miłość wyznaje, rozkosz i satysfakcję zaś sprawia osobie kochanej tylko wtedy, kiedy wyznania takiego wyczekuje. Uświadomienie sobie tego powoduje, że tyle osób tłamsi swoje uczucie w milczeniu. Wiele opowiadań Hamsuna to dramaty niedomówień, niemożności wyznania uczuć, jak na powściągliwych Skandynawów przystało. Po latach zdarza się, że ludzie, mocno już przywiędli, zaabsorbowani codzienną gonitwą i troskami, dowiadują się, że się w sobie nawzajem kochali, nawet tego nie podejrzewając. „Czemuś mi nie powiedziała!” — wybucha rozżalony siwy pan. „Bałam się” — pada odpowiedź wciąż jeszcze drżącej pani. Wypijają do dna swoje kawy i rozchodzą się, każde do swoich spraw, ale z jakimś osadem żalu do życia.

J. Hen, Nowolipie, Najpiękniejsze lata,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz