wtorek, lipca 26, 2011

303. Słodkie konsekwencje karty win

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Bo nie wierzyłam, że można mnie kochać, tak po prostu, za mój śmiech, łzy i poczucie humoru. Bo nie wierzyłam, że można mnie kochać z bagażem moich upartych pragnień, strachów i wątpliwości. Bo nie wierzyłam, że wypada dzielić się z drugim człowiekiem swoimi marzeniami, ograniczeniami i bólem. Bo nie wierzyłam, że mogę być ważna dla kogoś. Bo nie wierzyłam, że ktoś mógłby mnie pokochać. Bo... bo... bo... Moja wina, moja bardzo wielka wina. Brak wiary był największą winą, za którą płaciłam niezłą cenę, dorzucając przyzwoity napiwek.

Aż przyszedł dzień, co obdarował mnie odwagą, by zrezygnować z tego, do czego byłam ze strachu przywiązana. Jak szczenię rzuciłam się w wir „nie to nie!”.

W roku, w którym kończyłam 25 lat w prezencie od Życia otrzymałam Szansę na stanie się Jabłonią, bo spotkałam Człowieka, co też nie przypuszczał, że stanie się najwspanialszym Sadownikiem Światów Wielu.

***

Są ludzie, co twierdzą, że do szczęśliwego związku potrzeba dwóch połówek pomarańczy, jabłka, lub po prostu dwoje „właściwych” ludzi. My z Sadownikiem wiele razy już ustaliliśmy, że Dwoje Ludzi to za mało, musi się to wszystko dziać we Właściwym Czasie. Gdybyśmy się spotkali kilka lat wcześniej, pewnie byśmy przeszli obok siebie nie zauważając ani Potencjalnego Sadownika, ani Potencjalnej Jabłoni.

***

Ciekawe, czy teraz Syrriuszowi będą zgadzać się rachunki? :)

***

Odnotować należy, że Jabłoń i Henia mają znów więcej szczęścia niż rozumku, bo Sadownik będzie w domu już za 76 godzin.

Aristotle hit the bottle
and Plato loved the blow
he said one plus one plus one is fun
and left a note for Michelangelo

Gordon Haskell, All in the Scheme of Things.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz