wpis przeniesiony 1.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Dwie panie. Dwoje dzieci w porównywalnym wieku. Chłopiec i dziewczynka w twórczy sposób zajmują się sobą bawiąc się pobliskim śmietnikiem. Panie w tym czasie oddają się przyjemności picia kawy przy ogródkowym stoliku. Śmietnikowa zabawa produkuje fantastyczny, dziki okrzyk radości młodziutkich ciałek. Jedna z pań natychmiast poczuła się w obowiązku udzielić kulturowo-społecznej lekcji latoroślom:
— Kochanie, dziewczynki się tak nie zachowują. Bądź grzeczna!
Chłopcu nie zwrócono uwagi.
***
Ciekawe, dlaczego na widok tej sceny coś się we mnie zagotowało? Musiało nieźle bulgotać, bo rzecz miała miejsce trzy, cztery lata na ulicy Długiej w Gdańsku w środku wakacji. Nagle, historia wróciła, wyciągnięta zręcznie z kieszonek niepamięci mózgowego magika.
Rośniemy, dojrzewamy a to jedno nie podlega transformacjom: bądź grzeczna, bo nie wypada, bo urazisz innych, bo trzeba dbać o rodzinę.
Kwestionuję od wczoraj tę nędzną, wiekową tradycję. A wypada zaprzeczyć sobie? A stanąć przeciwko sobie to jest ok? Dbać ślepo o tych, którzy nie widzą powodu, by dbać o ciebie?
Odkryłam przylądek niegrzeczności. Nie zatokę ugrzecznionej niegrzeczności: nie mogę, nie dam rady; zobaczę, co da się zrobić; zastanowię się; bardzo bym chciała, ale...
Wybrzeże prawdziwej niegrzeczności może wprawić w osłupienie swym bezkresem i bezpretensjonalną siłą wyrazu: nie, nie chcę.
Czy byłam grzeczna lub starałam się być grzeczna, bo wypada, należy, trzeba? W żadnym razie. Byłam grzeczna, bo bycie niegrzeczną było trudniejsze, wymagałoby wzięcia odpowiedzialności za wybór, którego się dokonało. Dotarło to do mnie, gdy uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam czegoś, nie dlatego, by w pokręcony sposób zaprotestować; nie po to, by w środku sierpnia na złość nieżyjącym babciom odmrozić sobie uszy. Nie zrobiłam, bo... nie chciałam!
Podrabiany mundurek studentki Wyższej Szkoły Bycia Matką Teresą odwiesiłam na kołek. Już jest całkiem niepotrzebny. Nie, nie chcę. Nie, dziękuję. O dziwo, mając świadomość tego, że potencjalnie stracę kilkoro ludzi zyskałam... dużo czasu. Przyszedł czas na kostium wilka. Na widok tej szmatki Życie we mnie zabulgotało niekłamanym zachwytem i dziecięcą radością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz