wpis przeniesiony 1.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Od mniej więcej dwóch tygodni męczy mnie pewne spostrzeżenie. Im bardziej mu się przyglądam chcąc sprawdzić jego sensowność, tym bardziej, w całkiem podejrzany sposób, staje się ono prawdziwsze.
Życie zaczęło mi do złudzenia przypominać grę typu RPG (role-playing game [gra fabularna z nieocenionym wkładem wyobraźni graczy-postaci]) z tą małą modyfikacją, że w życiu każdy człowiek ma do dyspozycji kilka kart, z których każda reprezentuje inną rolę. W życiu jestem w zależności od okoliczności obywatelem, pracownikiem, marzycielem, kochanicą wielu zachwytów, podatnikiem... właścicielką psa, studentką.
Rzecz wydała mi się warta odnotowania, bo dodaje do standardu pewien bonus. Standard, to fakt, że z każdą rolą społeczną łączą się metki zaleceń, które dają ułudę, że jak już wreszcie to zrobimy, to poczujemy się jak ludzie: „trzeba jeszcze zrobić to”, „koniecznie należy poprawić tamto”, „owo musi się zmienić natychmiast”. W obrębie standardu --- my, w naszych rolach --- nigdy nie jesteśmy zbyt dobrzy, zawsze jest coś, na co powinniśmy zwrócić uwagę i skorygować, koniecznie skorygować.
Gdy zobaczyłam każde ludzkie życie jako rozgrywkę RPG, uświadomiłam sobie bonus każdej z kart, które mam w ręku. Tym bonusem jest moc i sprawczość na stałe związana z określoną rolą, o których zwykle zapominam będąc skupioną na metkach zaleceń, które niczym druk umieszczony na jaskrawym papierze przyklejonym do przecenionego produktu, informują mnie o spadku mojej aktualnej wartości.
A tu proszę, bonus! Bo jako obywatel mam moc wyrażenia swego głosu w wyborach. Jako pracownik mam szczęście spotykać fajnych ludzi i mam możliwość kształtowania zajęć, które prowadzę. Jako marzyciel wypuszczam się w mentalną podróż do miejsc i doświadczeń, których chciałabym dotknąć swoim istnieniem. Jako kochanica wielu zachwytów mam moc zauważania i cieszenia się pięknem, które często, gęsto bywa zwykle choć troszkę zamaskowane. Jako właścicielka psa i studentka mam nieograniczoną możliwość poznawania tych wszystkich rzeczy, sytuacji, mądrości, których istnienia nawet nie podejrzewałam. No, mam cholera MOC!
Gdy dziś myślałam o karcie „pomoc domowa”, już nie widziałam siat, kolejek i myślenia o tym, co ma być dzisiaj na obiad. Widziałam moc człowieka, który może bez niczyjej pomocy pójść i robić zakupy, wkładać produkty do koszyka, płacić, wnosić je do domu. Z tą świadomością zwykłe zakupy stały się pierwszym dniem Międzynarodowego Stulecia Mocy. A jak do tego dodam moc innych ról, w końcu w ręku wiele mam kart, to... strach się bać, ile mogę. A jak z Twoją MOCĄ podczas Pierwszego Dnia Stulecia Mocy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz