wpis przeniesiony 1.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Przyszedł czas. U jednych to suwane w ciszy talerze. U innych trzaskające drzwi. Szarpnęło i w Przytulisku zmianą. Bolesna świadomość, że coś zmienić się musi od zaraz, natychmiast, bezwzględnie, bo dalej już nie da rady w ten sposób. Brzmi dziwnie, bo jeszcze dwa dni temu dawało się bez żadnego problemu, a teraz już nie, i koniec, i basta, dość! Burza przyszła, powaliła piorunami argumentów, grzmotnęła propozycjami nie do odrzucenia i poszła. W zjonizowanym powietrzu naszej relacji śmiejemy się z siebie wśród obeschniętych łez:
Jabłoń:
W końcu, skoro Zenka przechodzi kryzys małżeński,
to dlaczego ja miałabym mieć lepiej?
Sadownik:
Zenka ma bardzo bogatego męża i w związku z tym
może sobie przechodzić kryzys małżeński,
my się tylko kłócimy.
To już przynajmniej wiem, czym z definicji różni się kłótnia od kryzysu małżeńskiego. Tylko po co mi ta wiedza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz