wpis przeniesiony 2.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Pierwszy listopada kojarzy mi się z Narodowym Świętem szybkiego umierania w samochodzie. W związku z tym, pomimo głębokiej tradycji, że lampki jest dobrze tego dnia zapalić, od wielu lat jestem ignorantką, co życie swe ceni bardziej niż ceremoniał wszelki. Co gorsza, głęboko wierzę, że moi Przodkowie dadzą sobie jeszcze świetnie radę beze mnie po drugiej stronie lustra. Pierwszy listopada to dziś. Nie ruszam się ze stolicy. Święto uznaję za zaliczone, gdy uda mi się upolować puszyste obwarzanki, co z roku na rok zaczyna być coraz trudniejsze.
Okazało się, że i stoliczne dla mnie święto ulega ewolucji. Jeszcze kilka lat temu pędziliśmy na cmentarz wojskowy światełko Tuwimowi i Broniewskiemu zapalić. Od trzech lat robimy to w dowolnym, ale innym terminie. Cmentarze w tym szczególnym dniu zamieniają się --- jakby żyjący pragnęli podarować nieżyjącym smak codzienności XXI wieku — w ogromne filie sklepów wielkopowierzchniowych. Nie ma mowy o usłyszeniu własnych myśli, gdy trzeba pilnować, by człowieka nie przewrócili Bracia i Siostry wiary słusznej. Odmawiam więc współpracy z takim świętowaniem.
***
Dziś, zdecydowaliśmy się na wizytę na cmentarzu Braci starszych w wierze. Wstrzeliliśmy się we właściwy czas, bo... pan Jan Jagielski oprowadzał po cmentarzu opowiadając przy tym bardzo ciekawie. Byłam pod wrażeniem pogody ducha tego, starszego już dzisiaj, Pana.
Napis... Literki... Pamięć wykuta w kamieniu... Czuła jestem na pismo. Na większości grobów coś, co można by skojarzyć z katolickim „Ś.P.”. Zapytałam pana Jana, czy mógłby mi ten napis przetłumaczyć. Mógł. Poniżej napisano: „tu spoczywa” (ładnie i bez nadęcia):
Nie znałam zwyczaju z kamykami, ale zachwycił mnie i mam zamiar go ekumenicznie stosować na własne potrzeby przy okazji wizyt na grobach Osób dla mnie ważnych.
Pan Jan, dziś, był czarującym człowiekiem:
***
I tylko jeden smuteczek i lekka złość mi towarzyszyła podczas owego zwiedzania. Tyle wrzasku o krzyż w Sejmie, że uszanować należy... Szkoda, że tak trudno było kilku męskim katolikom uszanować szczególne miejsce, jakim jest żydowski cmentarz i włożyć coś na głowę. Hitem był pewien krótki pan w prochowcu, który by lepiej widzieć w wypolerowanych kulturą butach... stanął sobie na nagrobku. Do teraz zachodzę w głowę, dlaczego nie podeszłam do palanta i go nie zrzuciłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz