wpis przeniesiony 2.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Cud Pierwszy. W przerwie między zajęciami, zajrzałam do Ommeczki i zatrzymał mnie jej cudowny wiersz. Dotknął do żywego rzucając osobliwe światło na ludzkie życie. Poruszył. Przemienił. Pozwolił spojrzeć na ludzką egzystencję w jeszcze jeden, bardzo osobisty sposób.
Cud Drugi. Akuszer, co świętem mym jest co dwa tygodnie, był i dziś. 5 minut, psychologiczny szach i mat! Rozłożona na łopatki, wracałam do domu szczęśliwsza, wyższa, masywniejsza --- jakby mnie ciut więcej było pod każdym względem --- znów odzyskałam kawałek siebie. Wracałam i popłakałam się... ze szczęścia, co mnie rozpierało.
Cud Trzeci. No więc, wracałam, poczułam się przecudownie i „przebosko”, przypomniał mi się zestaw słów, który spisany był, gdy czułam podobną moc i zachwyt. Dodaję dziś do tych słów semi-toast:
Niech żyją Wszystkie Cuda, którymi byliśmy, choć pewnie wcale o tym nie wiedzieliśmy!
Niech żyją Wszystkie Cuda, którymi jesteśmy, choć ledwo to wyczuwamy!
Niech żyją Wszystkie Cuda, którymi pragniemy się stać! Bo...
Świat potrzebuje Cudów!
***
NIE!
Nie wierzę w cuda
Żyję wśród cudów
Dotykam cudów
Czynię cuda
Ot, jestem cudem
Tak jak Ty! Właśnie
TAK!
(6 stycznia 2008)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz