wpis przeniesiony 2.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Byłam Nikim.
Płaciłam rachunki.
Wyciągałam listy ze skrzynki.
Dreptałam chodnikami w tę i z powrotem.
Nosiłam przy sobie dowód osobisty.
Miałam pesel, NIP i adres zamieszkania.
Na mym palcu serdecznym tkwiła obrączka, a mimo to...
wciąż byłam Nikim.
Od dobrej chwili jestem Kimś — Kimś ze Świata — przez sam fakt pojawienia się Heni w Przytulisku. Wczoraj dotarło do mniej jak bardzo jestem Kimś.
Byłyśmy z Kudłatą w parku. Gdy już prawie wracałyśmy, pojawił się Sąsiad — pewien Tata, który wyprowadzał psa swojego Syna — mężczyzna po sześćdziesiątce, na emeryturze. Był wczoraj w wyjątkowo dobrej formie i fantastycznym humorze. Dawno go nie widziałam w tak pogodnej wersji. Wymieniliśmy ciepłe powitania, uśmiechy, zatrzymaliśmy w nas to wielkie, pędzące miasto na chwilę. Sąsiad, upewniwszy się, że to właściwa chwila, powiedział: „Muszę się Pani pochwalić... dziś mam jubileusz... od trzech miesięcy jestem trzeźwy”. Formalne sąsiedztwo — dzieli nas jedna klatka i kilka pięter — dzięki naszym czworonogom zamieniło się w serdeczne sąsiedztwo, które właśnie wczoraj na chwilę magicznie przemieniło się w szczerą i magiczną intymność. Cudownie! — Odpowiedziałam — To pozostało już Panu tylko jedno, pozostać trzeźwym tylko dziś. Obdarował mnie niezapomnianym uśmiechem i energicznie przytaknął: Tak, tego mnie nauczono, tylko dziś!
Gdy Hab mnie pyta: „kim ty jesteś?” to im bardziej szukam odpowiedzi, tym bardziej jej nie znajduję, ale gdy trafiają mi się takie — jak opisane powyżej — spotkania międzyludzkie, co mają dla mnie rangę międzyplanetarnych spotkań na szczycie, towarzyszy mi niezachwiana pewność, że jestem Kimś, kto żyje dla takich właśnie chwil.
***
Wiedzieć kim jestem... wiedzieć, tylko dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz