niedziela, listopada 20, 2011

(362+7=368+1). Dlaczego...

 wpis przeniesiony 2.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Dlaczego... Mój najulubieńszy z wszystkich Habów zostawił mnie z tym słowem, które samo w sobie nijak nie mogło zdecydować się, czy jest tylko stwierdzeniem, czy może pytaniem, które zaprasza mnie do wewnętrznej podróży. Porzuciłam to słowo i jego ukryty, nieznany mi sens, wierząc głęboko, że w końcu znajdą się odpowiedzi a) na moją wątpliwość, co Hab miał na myśli, b) na ukryte w tym słowie pytanie dlaczego... Warto było poczekać...

***

Nie wspomniałam wczoraj, że wchodząc do księgarni miałam w zanadrzu koło ratunkowe --- książkę, którą chciałam przeczytać tylko i wyłącznie z powodu tego, że szalenie spodobało mi się hasło umieszczone na wielkiej reklamie, które widziałam jakiś miesiąc temu przemieszczając się komunikacją miejską. Hasło brzmi i porywa mnie do dziś:
„...Każdy koniec daje szansę na nowy początek...”.

Pocieszam się, że może każdy z nas ma jakiś czuły punkt... na reklamę proszku, pasty, nowo otwartej knajpy nie dam się nabrać, a tu... proszę, kupiłam książkę, bo hasło złapało za połeć moją wiarę w sens najdrobniejszego nawet końca. Dopadłam zawartość lektury dziś rano i, proszę, znalazła się zagubiona odpowiedź...

***

Hab: ...dlaczego...
Jabłoń: Dlaczego? Dla czego? Dlatego? Dla tego? Dlatego i dla tego...

Słowa to zapisane na papierze łzy. Łzy to słowa, które trzeba uronić. Bez nich radość traci swój blask, a duszę przejmuje bezbrzeżny smutek.

P. Coelho, Alef,
Drzewo Babel, Warszawa 2011.

***

Dlaczego kocham czuć, że żyję? To chyba już zbyt filozoficzne pytanie jak dla mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz