wtorek, listopada 22, 2011

371. Sukces nurka śmieciowego

 wpis przeniesiony 2.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Kartonik niepozorny a pojemny. Gromadzi niezliczoną liczbę detali z przeszłości --- małe i duże sprawy zaklęte w... Zdjęcia. Listy. Zaschnięte kwiaty. Czas, Miłość, Wzruszenia, Nadzieje i Plany --- wszystko uwięzione w materialnych drobiazgach. Jest i kaseta wideo, choć wiadomym od zawsze było, że w Przytulisku nie będzie ani wideo, ani telewizora. Pamiętam, dlaczego ją włożyłam --- z powodu jednej, jedynej piosenki Annie Lennox, w koncertowej wersji, której stracić nie chciałam. Po raz pierwszy będę mogła coś już na zawsze wyjąć z kartonika, jednocześnie tego nie tracąc. Znalazłam dokładnie ten sam kawałek w cyfrowej śmieciarce grającej:

Annie Lennox, Don't Let Me Down.

Brzmi tak samo cudownie jak kiedyś. Rajcują mnie te same frazy, emfaza, zmiana rytmu tu i ówdzie, słowa... Słowa? Słowa. Tylko one, choć śpiewane dokładnie tak samo, zmieniły znaczenie przez te wszystkie lata. Już nie chodzi o kogoś, kto ma mnie nie zawieść. Im dłużej żyję, tym bardziej dociera do mnie, że najłatwiej i najboleśniej jest zawieść siebie i bardzo bym chciała ochronić przed tym swoje Marzenia, Nadzieje, Wzruszenia, Miłość i Czas...

***

Jak mają się kawałki, z których nie chcecie wyrosnąć? Proszę, zdradźcie, które to utwory, co wciąż i od nowa mają w sobie to coś, co sprawia, że brzmią dla Was szczególnie? Nutki zgrabnie ułożone na pięciolinii, które porywają i ciało, i duszę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz