wtorek, czerwca 05, 2012

(476+1). Bez tytułu, ale z zachwytem

 wpis przeniesiony 3.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

OK, Jabłonko, do rzeczywistości wróć, błagam. Wszystko tańczy, cholera! Kot od niechcenia się przechadza. Tańczy! Psy ganiają w parku. Tańczą! Idę na kawę, chwilę bezruchu złapać. Ludzie pędzą po skrzyżowaniu. Nie przecieram już oczu, by pewność, że tańczą zmienić w zwątpienie, że może ciut brzydcy, niewyspani, zmęczeni, nieszczęśliwi, niezdrowi. Tańczą! Między zajęciami na kawę biegusiem. Kawusią do życia w wielkim mieście się przywrócić. Plan mam.

Zaklinam, o tu, usiądź, proszę. Zaklinować się w fotelu. Odpocząć od tańca bezkresnego. Siadam. Zamykam na chwilę oczy i czuję, że znów wszystko we mnie wibruje. Podeszłam do baristy ukrywając radość z towarzyszącego mi tanecznego kroku. Podeszłam, by zapytać, kto śpiewa ten utwór, co nie pozwala mi stać się zmęczonym członkiem jednego z bogatych, europejskich społeczeństw XXI wieku.

Barista, prośbą nietypową zdziwiony, pomógł. Znalazłam. Już nie zgubię. Wciąż tańczy cały świat...

Nana Mouskouri, Plaisir d'amour.

__________________
To na pewno smutna piosenka, ale mam tę własność, że piosenki śpiewane po francusku są dla mnie utworami bez słów. Nawet więc jeśli smutna, to piękna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz