wpis przeniesiony 3.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Włóczyłam się wczoraj po blogowych przestrzeniach, w których mam zwyczaj bywać raz na tydzień lub dwa, by zaaplikować sobie skoncentrowaną dawkę kilku wpisów na raz. Jest taki blog, zwykle skromny, jeśli chodzi o liczbę słów, lecz bogaty w treść, znaczenie, pauzy, eksperymenty myślowe, spostrzeżenia i wszystko to, co między słowami przeczytane może być na milion różnych sposobów.
Zajrzałam tam z oczami mentalnie obłożonymi plastrami awokado. I znalazłam perełkę, którą nuciłam przez cały wieczór, którą nucę od rana i którą z pewnością będę jeszcze nucić jakiś czas.
Alanis Morissette, That I Would Be Good.
Ambre, dziękuję! To nie jest jeszcze jedna ładna piosenka, czy kawałek co za serce chwyta zbyt. To piękne zdjęcia, dojrzała mądrość i mądra dojrzałość, słowa zgrabnie ułożone oraz obłędny zachwyt lingwisty, że piosenką tą można fantastycznie zilustrować tryby warunkowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz