wpis przeniesiony 9.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Od zdjęcia do zdjęcia szłam coraz wolniejszym krokiem. Zrozumiałam, dotknęłam, doświadczyłam poruszenia Duszy, które było udziałem Sadownika w niedzielę. Wystawa.
Dotknęły mnie nie tylko zdjęcia, swą prawdą bez znieczulenia i upiększania podaną, byśmy przypadkiem iluzji happy endu nie ulegli. Po raz pierwszy z łatwością wyłowiłam kontekst, który pozwolił te zdjęcia do życia powołać. Bogactwo i dojrzałość relacji matki i syna. Niebywała bliskość, co pozwala słabość okazać. Nieustraszoność, co pozwala nacisnąć spust migawki. I wzajemne zaufanie do siebie, do chwili, która na ich oczach umykała w przeszłość.
Odchodzenie w kadr ujęte spostrzegawczym podarowało również obraz miłości (Ojca do Matki), co już nie musi konwenansów i polskiego gienderu trzymać się kurczowo — ciepłej, troskliwej, niepoddającej się, nieustającej... męskiej — piękne zdjęcia.
(fot. Grzegorz Banaszak z wystawy czas zatrzymany)
*
A gdy wyszłam, zazdroszcząc Autorowi bliskości z Rodzicielką, odkryłam paradoks:
w relacji z Orzeszkiem czuję się samotna, ale nie opuszczona.
To ważne dla mnie odkrycie. Kojące. A samotność dobra i zdrowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz