czwartek, marca 13, 2014

984. W trzewiach techniki

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pytanie.
Odpowiedź.
Lipiec.

Normalne pytanie.
Nienormalna odpowiedź.

Teoria sześciu uścisków dłoni
ruszyła na ćwiczenia praktyczne.

*

Nic mnie nie dotykało, nie kłuło, nie ciągnęło. Fizycznie żadna krzywda mi się nie działa, ale od ewakuacji po minucie badania powstrzymała mnie tylko myśl o Mężczyznach, którzy — z miłością, troską czy wyrazami sympatii — to piekło mi zafundowali. Jeden postawił mnie pod ścianą, drugi oswajał ze mną mur, trzeciego nawet nie znam.

Jeszcze tylko dziewiętnaście minut... oswoić to bydlę, które mnie pożarło i z przeraźliwym hukiem trawi milimetr po milimetrze... lista przyjemności, którym się oddam, jak mnie technika wypluje na zewnątrz, nie pomogła... wyobrażanie sobie pięknych krajobrazów z mentalną do nich wyprowadzką, nie pomogło... liczenie oddechów, dwadzieścia cztery na minutę... przeliczyłam całe dwie minuty, nie pomogło... zaszkodziło, byłam obłędu zbyt bliska.

W końcu znalazłam antidotum na perystaltykę bydlęcych jelit... zamiast uciekać od huku, co ciałem mym wstrząsał, rytm w dźwiękach odnalazłam... poddałam mu się i melodie w głowie tworzyłam... house, clubbing... wszystko to, czego na co dzień nie trawię, pomogło mi przeżyć pozostałe naście minut i potem kolejne naście.

Wszystko, co miałam w planie na resztę wczorajszego dnia, to była pestka i czysta przyjemność. Ot, zwykłe szczęście życiem zwane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz