niedziela, marca 16, 2014

988. Mój Prof [*]

Nie tylko tysiące kilometrów stąd, ale również tu zaczął się czas bez.

*

Nie był tylko zwyczajnym profesorem. W drodze ku kompletowi możliwych przed nazwiskiem literek nie zagubił serca i człowieczeństwa.

Wiele razy pozwalałam sobie przymarudzić i prosić Profa, by zwolnił, zadbał o siebie, że życie do życia też służy. Nie ustawał. Żył w biegu. Odszedł. Zbyt nagle. Zbyt szybko.

Wczoraj spadła na nas ta wiadomość.
Odebrała mowę. Zatrzymała w przestrzeni.

Wieczorem na spacerze razem z Sadownikiem wspominaliśmy Profa,
nie mogąc zrozumieć konstruktu, jakim jest czas przeszły dokonany.

Tak wiele mu zawdzięczamy wprost i nie wprost.
Tak trudno uwierzyć w świat bez Jego uśmiechu, dowcipu i serca.

*

Gapię się w te literki i wciąż nie wierzę...

Profesor Witold Kosiński

Nie odszedł.
Wybiegł.
Mój Prof.

Profesor Witold Kosiński

*

Powraca do mnie i od wczoraj powtarza, jakby wiedział coś więcej:
     — Pani Doroto, a może by pani zwolniła odrobinę, zadbała o siebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz