wpis przeniesiony 9.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Okazja, by nazwać mnie czule pustakiem minęła bezpowrotnie wraz z badaniem zawartości mej głowy, co przytomnie stwierdził Sadownik jakieś dziesięć dni temu. Zauważył bowiem, że pani zawiadująca piekielną maszyną nie przerwała badania informując pacjentkę i jej Męża o tym, że w głowie nie ma nic do fotografowania.
Gdy przytoczyłam powyższe wnioskowanie Akuszerowi, ten błyskotliwie zapytał:
— A może pani fotografowała tylko krajobraz?
Gdy Sadownik opowiedział o swym odkryciu w pracy, jego współpracownicy wykazali się przysłowiową męską solidarnością i jeden próbował reanimować niepewność:
— A skąd pewność, że to mózg twojej żony. Jedyne, co jest pewne, to jej imię i nazwisko na opisie.
Gdy Nadzwyczajny wczoraj z udawanym smutkiem poinformował nas, że niestety, jest rozczarowany, bo mózg zupełnie normalny, zachwyciło mnie, że choć jedną rzecz mam w życiu w absolutnej, nudnej normie. Żadnego niedomiaru czy nadmiaru — po prostu niebywale uszczęśliwiająca norma.
Najbliżej prawdy był chyba jednak Akuszer. Na kilku zdjęciach zawartość mojej głowy wyglądała jak nasturcje akwarelą malowane.
*
Dziś, wracając do domu w cudownie wiosenny wieczór, pomyślałam z radością o kwitnących nasturcjach w mej głowie... bez mszyc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz