wtorek, maja 06, 2014

1030. Proludzka książka

 wpis przeniesiony 10.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jest taka księgarnia. Choć jedna z (pewnie) tysiąca tej sieci to jednak jedyna taka, w której niezmiennie doświadczam zaskoczenia. A to stoi bezczelnie książka i myśli, że jest zapomniana i nikomu niepotrzebna, gdy tymczasem w całej Polsce jest poszukiwana na wagę złota. A to stoi inna, o której istnieniu zielonego pojęcia nie miałam.

Bywamy w tej księgarni bardzo rzadko, bo tylko wtedy, gdy jesteśmy u Orzeszka i Seniora. Byliśmy w niej w ostatni piątek. Nie ma już mojego ulubionego działu, więc gdy włóczyłam się bez celu, wpadła mi w ręce książka… heteroseksualna część mnie nie mogła zrozumieć podczytnika… formy czasowników mi się nie zgadzały… kto kogo kocha do cholery… zdecydowałam się na zakup, gdy na pierwszej stronie tekstu me oczy ujrzały frazę złożoną z mięsaka Kaposiego

To nie jest tylko powieść, bo sporo w niej faktów, od których włos na głowie się jeży. To nie jest powieść o kosmicznie odległym świecie, do którego, mający przywilej bycia heterykami, ludzie zaglądać nie muszą. To powieść o świecie, który współtworzą osoby heteroseksualne, choć dotyczy głównie osób o innej orientacji seksualnej. To powieść o świecie, który razem tworzymy. To powieść o świecie, którego ja współtworzyć nie chcę.

To tylko i aż powieść o pragnieniu miłości człowieka do człowieka. O przywileju, jakim jest budzenie się i zasypianie przy osobie, którą kochamy. To powieść napisana w magiczny i delikatny sposób, o niespotykanej konstrukcji, która umożliwia mieszanie chwil, nastrojów, wspomnień i faktów. Warta nieprzegapienia. Warta tego, by po przeczytaniu, zatrzymać się i pomyśleć o swoich przywilejach, którymi możemy podzielić się z innymi.

Teraz przebieram nogami, by móc już kupić część drugą i trzecią.

To opowieść o pewnym czasie i o pewnym miejscu.
     To, o czym mówi ta historia, wydarzyło się naprawdę.

     
[...]
     To, o czym mówi ta historia, działo się jednocześnie w wielu innych miejscach, o tym jednak mogą opowiedzieć inni.
     To, o czym mówi ta historia, rozgrywa się także dziś, dzieje się przez cały czas, ale nie jest częścią tej opowieści, chociaż sięga ona aż do teraźniejszości.
     Opowiedzieć to swego rodzaju obowiązek.
     To sposób na to, by uczcić, opłakać i zapamiętać.

     To walka pamięci z zapomnieniem.

*

Chcę w moim życiu móc kochać kogoś, kto pokocha mnie.

*

I wszędzie są ludzie, ludzie, jakich nigdy wcześniej nie widział, ludzie, przed którymi nie musi udawać, że ich zna — w przeciwieństwie do gównianego Koppom, gdzie wszyscy znali wszystkich, ale nikt nie znał go naprawdę.

*

Skąd mielibyśmy wiedzieć, że dzieje się coś ostatecznego? Coś, czego nie da się zrobić inaczej. Coś, co wyznacza nową ścieżkę, z której nie da się już zawrócić.
     Jak wtedy, gdy pojawia się miłość.
     Lub kiedy dochodzi do zarażenia.
     Najczęściej jest się całkowicie zajętym szukaniem drogi do miejsca, do którego, jak nam się wydaje, zmierzamy.
     
[...]
     Tak to już jest, gdy człowiek próbuje gdzieś trafić. Błądzi.

*

Kluby gejowskie były więc odpowiedzią na pragnienie bycia sobą również wtedy, gdy inni na nas patrzą.
     Poprzez ograniczenie grona do osób o takich samych upodobaniach osiągano poczucie normalności.
     Takie coś może być śmiertelnie groźne, ale może być też niezbędne do życia. Każdy człowiek potrzebuje przynajmniej raz na jakiś czas poczuć się normalny.

*

Nie trzeba rozumieć, by bezgranicznie kochać.

*

[...] Benjamin śmieje się i odpowiada, że nie można tęsknić za czymś, czego się nigdy nie miało — i z jakiegoś powodu wszyscy wokół stołu zgadzają się z tą argumentacją, chociaż jest oczywiste, że to nieprawda.
     Jest oczywiste, że można tęsknić za czymś, czego się nigdy nie miało, za kimś, kogo się nie spotkało, lub za czymś, czego się nigdy nie poznało.
     Możesz tęsknić za własnym życiem, widząc, że przemknęło obok ciebie.

Jonas Gardell, Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek. [Część] 1. Miłość,
przeł. Katarzyna Tubylewicz, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)

zdjęcie Jonas Gardell

(fot. źródło)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz