wpis przeniesiony 10.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Z samego rana zaległam na chwilę w hamaku i podziwiałam Sadownika, który na drugim końcu saloonu prowadził poważną, zawodową konwersację przez skype’a.
Profesjonalnie. Pewnie. Z poczuciem humoru. Lekko. Czystą przyjemnością było się gapić i strzyc uszami. Mój wewnętrzny krytyk był łaskaw poinformować mnie z troską:
— Ja osobiście byłbym spięty, gdyby to Sadownika patrzył, jak ty pracujesz.
— Ja też. — Przyznałam.
Po chwili oboje zauważyliśmy, że choć znamy wiele sadowniczych wad, w tej konkretnej chwili odkładamy tę wiedzę na bok i podziwiamy kunszt, z jakim Sadownik porusza się od słowa do słowa.
Mój wewnętrzny krytyk po kolejnych znaczących chwilach, gdy dostrzegł moje łzy wzruszenia sceną, którą razem podziwialiśmy, rzekł:
— Wiesz, przyszło mi do głowy, że może być przyjemnością patrzeć, gdy ty pracujesz.
— Gdy ty i ja razem pracujemy — poprawiłam mojego wewnętrznego krytyka po raz pierwszy w życiu.
Pozostanie dla mnie tejemnicą, czy zdziwił się bardziej moim uznaniem dla niego, czy faktem, że go poprawiłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz