wpis przeniesiony 6.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Kryminał ulubiony mam. Znam kilku wielbicieli szwedzkiego, podobno dobrego. Przeczytałam pierwszy w życiu szwedzki kryminał, tylko że dla dzieci. Potrzebowałam dzisiaj ciepła i dobra na zaklinowany aparat ruchu. Dostałam. Pang!
W dziupli była tylko ona i orzechy i w zupełności jej to wystarczało.
*
Wiewiórka ostrożnie usiadła na krześle i zaczęła opowiadać długą i zawiłą historię, która najpierw nie mogła się zacząć, a potem nie chciała się skończyć.
*
Komisarz Gordon nie lubił strasznych zdarzeń. Najbardziej lubił trzaskający w kominku ogień, kubek z herbatą, parę ciastek, najchętniej z dżemem agrestowym. Najlepiej byłoby, gdyby nigdy nic strasznego się nie działo.
*
Rano komisarz Gordon obudził się w samym środku snu. Śniło mu się, że biegł po ścieżce szybciej niż sarna. Wdrapywał się na drzewo zwinniej niż wiewiórka.
*
— Chyba wiecie, co to jest miłość? – zapytała.
— Ja jestem za stary – westchnął komisarz.
— A ja za mała – powiedziała Paddy.
*
— Niewiele z tego rozumiem — powiedziała, dmuchając na herbatę.
— Nie trzeba rozumieć — odparł komisarz. — Najważniejsze to czuć, że wszystko jest w porządku.
Ulf Nilsson, Komisarz Gordon. Pierwsza sprawa,
ilustr. Gitte Spee, przeł. Barbara Gawryluk,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017.
*
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz