Czekała na mnie rok. Dowiedziałam się o niej z audycji, która omawiała Laleczki skazańców — wówczas książką już przeze mnie przeczytaną, co stanowiło powód, by szczególnie strzyc uszami, z ciekawością czekając na wrażenia innych osób, które się z nią spotkały.
Czekała zbyt długo — jest doskonała! Prawdziwą siurpryzą jest fakt, że Autor jest… onkologiem — trudno w to uwierzyć do końca, tak pięknie pisze, przepuszczając wszystko przez swoją wrażliwość. Rysowany słowem przed tobą realny świat, którego większość z nas nie zna i nie pozna, a w nim spotykasz wspaniałych ludzi, co dotkną twego serca i w jakiś sposób pozostaną z tobą już na zawsze. Pierwszy raz w życiu czytałam książkę mężczyzny, który tak pięknie pisze o mężczyznach. A ja lubię mężczyzn, lubię kobiety, ludzi i… psy. I koty zaprzyjaźnionych osób.
Ostentacyjna obecność krat i kłódek, metaliczny trzask zamykanych bramek gnębią psychikę w sposób tak dojmujący, że przez ponad dwadzieścia lat nie spotkałem nikogo, kto wchodzenie na teren zakładu uważałby za przyjemność. Przeciwnie, niemal wszyscy mówią o uczuciu ulgi, jaka towarzyszy wychodzeniu przez bramę na ulicę.
*
— Szefie, jest problem. Facet […] stoi na dziedzińcu z tą kosą w dłoni.
W drodze do pawilonu spotkali Byka z nożem tuż obok głównego wejścia. Wierny zasadzie, aby nigdy nie podejmować żadnych działań, dopóki nie zrozumie sytuacji, Irani przeszedł obok niego tak, jakby go nie widział, ale zamiast udać się do swojego gabinetu, ruszył na drugie piętro i odszukał tam Bem-Te-Vi, więźnia odpowiedzialnego za utrzymanie porządku:
— Bracie, co to za cyrk? Ten gościu zwariował czy co?
*
Jeżeli się wie, jak je prowadzić, życie to cudowna impreza.
*
— Cholera, chłopak trafia tu jako funkcjonariusz publiczny, a kończy za kratkami jako handlarz.
Araújo, jakby myśląc na głos, dorzucił:
— Problem w tym, że ci młodzi chcieliby mieć wszystko naraz. Jeszcze się nie nauczył, że szczęście wymaga cierpliwości.
*
Jako ludzie wychowani zazwyczaj według konserwatywnych wartości przystosowują się do podwójnego życia i dzielą czas tak, aby być niemal równocześnie w dwóch domach, co jest zadaniem wyczerpującym, wymagającym poświęcenia, odwagi, dobrej znajomości kobiecej psychiki oraz cyrkowych wręcz akrobacji.
*
— Masz dziesięć minut na poufną rozmowę, jaka może się odbyć tylko między prawdziwymi przyjaciółmi?
*
Poprosił dyrektora o rozmowę w cztery oczy i wszystko mu wyjawił.
Dyrektor był solidarny:
— Zrobiłeś dwa błędy: nie powinieneś zadawać się z tego typu panienką, a tym bardziej próbować uporać się z tym bigosem na własną rękę.
*
Ktoś powiedział, że „każdy złożony problem znajdzie jakieś proste rozwiązanie, zawsze błędne”. Przypominam sobie ten aforyzm, ilekroć słyszę, jak ktoś mówi: „ludzie w więzieniu powinni pracować” lub „to jakiś absurd, żeby menele jadły na koszt społeczeństwa, nie dając nic w zamian”.
Oświeceni ludzie, którzy wypowiadają te banały, robią to z miną Kolumba odkrywającego Amerykę. Nawet nie przemknie im przez głowę najtrywialniejsza refleksja: czy ktokolwiek mógłby być przeciwny pracy w więzieniu?
*
Pośród pełnej emocji ciszy, jaka zapanowała na tarasie, Waldemar mruknął:
— To się nie musiało tak skończyć.
*
Brazylijskie społeczeństwo, żyjące w ciągłym strachu przed szerzącą się w miastach przemocą, gotowe jest ignorować bądź traktować obojętnie tę przemoc, którą stosuje państwo, byle oszczędzono przy tym klasę średnią i najbogatszych. Kiedy kamery telewizyjne przyłapią jakiegoś funkcjonariusza na biciu kogoś z niższych warstw społecznych, zawsze znajdzie się postronna osoba, która to usprawiedliwi: „Skoro obrywa, to znaczy, że zasłużył”.
*
— Tam posyła się byłych posłów, byłych donosicieli, byłych policjantów, byłych gwałcicieli, byłych palaczy kraku, byłych skurwysynów, byłych wszystkich, którzy się nie nadają.
*
Wirus przemocy infekuje całe więzienne środowisko. Wiem to z własnego doświadczenia. Ja, który mam nieraz problem z zaśnięciem, bo jakiś mój pacjent dostał gorączki — rzecz typowa dla wielu lekarzy — wielokrotnie miałem ochotę uderzyć więźnia. Nie dlatego że ktoś mnie obraził, bo to nigdy się nie zdarzyło, lecz z powodu wyszukanego okrucieństwa zbrodni popełnianych na bezbronnych ludziach lub brutalności, do jakiej uciekają się niektórzy, aby podporządkować sobie współtowarzyszy.
*
Czy istnieje większa przyjemność duchowa niż płakanie ze śmiechu?
*
— To wszystko prawda, co słyszałem?
— Waldemar, ten gość to szmata, posuwał moją babkę, chociaż wiedział, że siedzę w pudle.
— Ile ci zostało do wyjścia na wolność?
— Niecały rok.
— No to zrób tak: idź tam i go zadźgaj. A potem wpadnij do mojego biura i powiedz, czy było warto.
Pod wieczór Mesjasz zjawił się u Waldemara:
— Chciałem panu podziękować. Sam sobie bym krzywdę zrobił.
Drauzio Varella, Klawisze, przeł. Michał Lipszyc,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016.
(wyróżnienie własne)
Po dwudziestu trzech latach pracy w zakładach karnych nie ma sensu gdybanie, jaki bym był bez tego doświadczenia. Człowiek jest zlepkiem zdarzeń, tych magazynowanych w zakamarkach pamięci i tych, które zepchnął w niepamięć. Mimo wszystkich zastrzeżeń jestem pewien, że byłbym bez tego bardziej naiwny i ograniczony.
*
Hasło „miejsce bandyty jest w więzieniu” jest puste i demagogiczne. Nie mamy ani nie będziemy mieli wystarczająco dużo zakładów karnych.
Zredukowanie więziennej populacji jest palącą koniecznością. Nie na miejscu są dyskusje o tym, kto jest za, a kto przeciw: nie mamy wyboru. Upychanie coraz większej liczby ludzi na coraz mniejszej przestrzeni to już nie tylko kwestia praw człowieka — to zagrożenie dotyczące nas wszystkich. Przecież któregoś dnia oni wrócą na ulicę.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz