niedziela, lutego 28, 2021

(4151+2). Ad rem (III)

Uwielbiam termin kryzys męskości. Dla mnie oznacza on przede wszystkim rozwój człowieczeństwa wśród mężczyzn i nie mam nic przeciwko. Jestem dość radykalna w swoich poglądach — uważam, że mężczyzna to też człowiek.

W prywatnej skrzynce narzędziowej mam dzyndzel, którego używam, gdy ktoś w stosunku do mnie ma zbyt (według mnie) emocjonalną, nieadekwatną reakcję, której nie rozumiem. Zamiast mówić stary, uspokój się, robię wewnętrznie krok w tył i sprawdzam, czy przypadkiem nie walę człowiekowi lematem wynikającym z jakiegoś przywileju, który mam — w 90% sytuacji dokładnie tak jest i trzeźwieję natychmiast.

Do skrzyneczki dorzuciłam piórko dla tych, co patriarchatu nigdzie nie widzą, a fe­mi­nizm traktują jako niepotrzebne nadymanie się: weź konkretną sytuację spo­łecz­ną, która cię wzburzyła i zastanów się, czy wywołałaby takie samo wzbu­rze­nie, gdy­by zamiast geja, lesbijki, kobiety, zrobił to biały, heteroseksualny katolik? Jest róż­ni­ca? Dużo pracy przed nami.

W patriarchacie milczenie obecne jest wszędzie, chociaż od męż­czyzn wymaga się innych rodzajów milczenia niż od kobiet. […] męskie milczenie to kompromis na rzecz władzy i przynależności.

Pierwszy akt przemocy, jakiego patriarchat wymaga od mężczyzn, nie jest skierowany przeciwko kobietom. Najpierw patriarchat nakazuje męż­czy­znom, by popełnili akt samookaleczenia, by uśmiercili emocjonalną część własnego ja. Osobnik, który nie zdoła się emocjonalnie okaleczyć, zawsze może liczyć na patriarchalnych mężczyzn, którzy odprawią nad nim rytuał władzy i brutalnie podważą jego poczucie własnej wartości.

[…] mężczyźni — mieszkańcy sfer zmaskulinizowanych, takich jak sport, wojsko, policja, męskie załogi budowlane lub wydobywcze — muszą, w imię przynależności, ponosić jeszcze większe wyrzeczenia. Kobietom przyznaje się prawo do szerszej gamy emocjonalnej, chociaż i one bywają zniechęcane lub stygmatyzowane, gdy wyrażają rzekomo zbyt gwałtowne i niestosowne uczucia, gdy są mało układne lub przejawiają inne niepożądane cechy — ambicję, krytyczną inteligencję, niezależność sądów, niezgodę, gniew. Inny­mi słowy, milczenie jest siłą wszechobecną, która różnie rozkłada się mię­dzy różne kategorie ludzi. Stanowi podwalinę status quo bazującego na homeostazie milczeń.

Status quo definiuje się przez to, kto jest, a kto nie jest słyszany. Ci, którzy je uosabiają – często kosztem niesłychanego wewnętrznego milczenia – prze­su­wa­ją się do centrum; ci, którzy uosabiają to, czego nie słychać, którzy mo­gą zakłócić spokój ludzi karmiących się milczeniem, są wyrzucani poza nawias.

Pejzaż milczenia można więc podzielić na trzy obszary: milczenie na skutek nakazu wewnętrznego, milczenie panujące na zewnątrz oraz milczenie, któ­re otacza rzeczy nienazwane, nieuznane, nieopisane i nieuświadomione. Nie są to obszary odrębne, lecz zasilają się nawzajem; niewypowiadalne za­mie­nia się w niepoznawalne i na odwrót – aż wreszcie coś pęka.

[…] zmiana tonu rozmowy prowadzi do zmiany reguł […].

Od czasu do czasu dostrzegam, że tak naprawdę nie da się niczego po­wie­dzieć. Ogólne kategorie, jakimi są słowa, pozwalają nam wrzucić do jed­ne­go worka rzeczy, które zasadniczo się od siebie różnią: „niebieski” składa się z tysiąca kolorów, „koń” to może być arab, kuc albo zabawka, „miłość” ozna­cza wszystko i nic; język zatem to ciąg uogólnień, który odmalowuje niekompletny obraz nawet wtedy, gdy coś przekazuje. Uży­wa­jąc języka, wkraczamy na teren kategorii – pojęć tyleż niezbędnych, co i nie­bez­piecz­nych.
     Kategorie bywają nieszczelne.

Bywa, że kategorie traktujemy jak system przegródek, do których można rutynowo i bezceremonialnie wrzucać wszystko, co wiadomo o ludziach. Wszyscy Żydzi popierają Izrael. Wszyscy muzułmanie to dżihadyści. Wszy­stkie lesbijki nienawidzą mężczyzn. Pakujesz świat do schludnego pudełka i koniec z myśleniem.

[Louis C.K. powiedział] „jak to się dzieje, że kobiety wciąż chodzą na randki, skoro, gdyby się zastanowić, najbardziej niebezpieczni są dla nich męż­czyź­ni? Jesteśmy dla kobiet zagrożeniem numer jeden! Z globalnej i historycznej perspektywy jesteśmy przyczyną numer jeden kalectwa i obrażeń kobiet”.

Słowo „dyskryminacja” ma dwa wzajemnie sprzeczne znaczenia. W sensie poznawczym dyskryminować oznacza jasno różnicować, dostrzegać szcze­gó­ły; natomiast w sensie socjopolitycznym dyskryminować to nie do­pusz­czać rozróżnień, być ślepym na indywidualne odmienności w obrębie danej kategorii.

Do najzacieklejszych debat w naszej epoce dochodzi wówczas, gdy każda ze stron upiera się, że wszystkie elementy jakiejś kategorii potwierdzają wy­łącz­nie jej własną wersję danego zjawiska.

Otóż nie jest prawdą powszechnie znaną, że człowiek, który uważa własne opinie za fakty, może również uważać się za Pana Boga. Jednak tak bywa, jeżeli ów człowiek niedostatecznie przyswoił sobie fakt, że istnieją inni lu­dzie, którzy mają inne doświadczenia, którzy także zostali stworzeni rów­nymi i mają pewne niezbywalne prawa, a w ich głowach również zachodzi ów niepokojący i ciekawy proces zwany świadomością. Ta dolegliwość wciąż trapi wielu mężczyzn, zwłaszcza gdy są biali i heteroseksualni […].

Dlaczego ma być łatwo? Łatwo nie będzie, bo nie może.

Bywa, że mężczyźni nalegają, by „dla uczciwości” przyznać, iż mężczyźni cierpią przez kobiety tak samo jak kobiety przez mężczyzn, a czasem nawet bardziej. Równie dobrze można by twierdzić, że rasizm przysparza białym tyle samo cierpień co czarnym i że nie istnieje na świecie hie­rar­chia przy­wi­le­jów i gradacja ucisku. I są tacy, którzy tak twierdzą.

[…] „Jest mi przykro z powodu tego, co się stało”. Zupełnie jakby proste wnio­sko­wa­nie: osoba plus działanie równa się skutek, było dla nich za trud­ne i nie potrafili stawić czoła następstwu zdarzeń. Drogą ucieczki staje się wówczas język, luźna i mętna mowa. Rzeczy po prostu się dzieją.

To, co da się rozpoznać, można naprawić lub temu przeciwdziałać.

Każdy ma swój udział. Można powiedzieć, że kobiety są zależne, ale tylko wtedy, kiedy to samo powiemy o mężczyznach. Zależność to niezbyt pomocna miara; być może lepszym probierzem byłaby współzależność. Kobiety w większości nigdy nie były zależne i bezużyteczne; teraz na ogół również takie nie są.

Feminizm potrzebuje mężczyzn. Choćby dlatego, że mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet lub nimi gardzą, mogą się zmienić jedynie – jeśli w ogóle – gdy zmieni się kultura; gdy krzywdzenie kobiet w straszny sposób oraz mówienie o nich strasznych rzeczy przestanie podnosić pozycję mężczyzny w oczach innych mężczyzn.

Rebecca Solnit, Matka wszystkich pytań,
przeł. Barbara Kopeć-Umiastowska,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)

Miłość to ciągłe negocjacje, ciągłe rozmowy; kochać kogoś to otworzyć się na odepchnięcie i porzucenie; miłość jest czymś, na co można zasłużyć, ale czego nie da się wymusić. To teren, gdzie traci się kontrolę, gdyż druga osoba także dysponuje prawem i wyborem; to wspólny proces, a więc uprawianie miłości, w najlepszym wydaniu, to proces, który zamienia negocjacje w radość i zabawę. […]
     Jeśli nie nauczono nas współpracy, negocjacji, szacunku i uwagi, jeśli ukochana osoba nie jest dla nas kimś równym i obdarzonym nie­zby­wal­nymi prawami, to nie jesteśmy zbyt dobrze wyekwipowani do podjęcia dzieła miłości.

Zawsze zostaje coś, co należy jeszcze powiedzieć, zawsze ktoś wciąż walczy o słowa i możność opowiedzenia swojej historii. Co dzień każda z nas na nowo wymyśla świat i swoje ja, wychodzi temu światu na spotkanie, otwiera lub zamyka w nim przestrzeń dla innych.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz