Urlop urlopem, wakacyjne czytanie fikcji całkiem rzeczywiste, ale coś na ząb liryczny wrzucić potrzebowałam. W urlopowej atmosferze umknął mi sposób, w jaki ten tomik do mnie wczoraj trafił, ale trafił i dziś o piątej rano zamyślił, zadumał i smakował bardzo.
Poezja się zaczyna od naszej dziwności,
że plączą się po głowie myśli których ani
przy rodzinnym obiedzie,
ni przy herbacie w pracy
wypowiedzieć nie sposób nie budząc popłochu.
*
a każdy ma swe okno
do oka,
do brzucha,
do kości, do płuc.
To pierwsza rejestracja śmierci.
wszyscy tu czekają
niby po zdrowie
ale trzeba spisać
kogo się zawiadomi w razie
i kto będzie podejmował decyzje
też w razie gdyby
kolejka jak każda inna
za drzwiami
białe panie klepią w swoje komputery
*
Dwie proste równoległe czy też się spotkają
w nieskończoności
Niby biegły tak blisko tak długo
ale oddzielone
i nigdy jak jedno
owszem ciała niekiedy ale nigdy dusze
a umysły tym bardziej
za tą szklaną szybą równoległości
nie do dotknięcia
więc to jest pytanie
czy też się roztopi
ta ściana osobności
i wiecznej tęsknoty
*
pójdę zawołam znajdę
bo to niemożliwe
żeby już nic
*
Te krzyże lilipucie
tkwiące na poboczach
znaczą miejsca rozstania duszy z ciałem
tych co się roztrzaskali
o swój własny pośpiech
bo przecież święty Krzysztof też się nie rozerwie
skoro tylu ich pędzi na złamanie karku
*
Urodziłam się przed Chrystusem.
Pamiętam jeszcze świat bez Niego
i Jego przyjście w pewną noc grudniową,
gdy śnieg płakał gorzko
*
Wrony
tłumaczą tej, co wlazła między ony,
że dłuższa kreska jest krótsza,
zaś krótsza – jest dłuższa.
Ta co wlazła ma do wyboru:
zgodę podszytą niesmakiem
lub upór,
podszyty niepewnością co do stanu swych zmysłów.
Joanna Papuzińska, Zaczekaj,
Wydawnictwo Literatura, Łódź 2019.
Nooo...bardzo mi leży, płynie, drąży, zachwyca
OdpowiedzUsuń